2020-11-27, 02:29 PM
A ja dopiero teraz zauważyłem taki wątek, to też coś odpowiem, a co. Też mi wolno.
Dla kogo?
Dla niego pewnie ważny, bo to jego życie. Dla Boga pewnie też ważny siłą rzeczy, skoro jest ważny dla człowieka. Mnie mnie niekoniecznie.
Ale pewnie nie o ważność ci chodzi, tylko o konsekwencje. No więc jeżeli chodzi o sedno sprawy, czyli czy umowa obowiązuje niezależnie od tego z jakiego powodu podpisana, to odpowiedź jest jasna: tak, obowiązuje. Umowa jest ważna nawet jak powód jej podpisania jest bardzo, bardzo dziwny.
Tak, pewnie. Nie dopytywałem ich.
Ja prawie spełniam kryteria. Spotkałem ludzi i widziałem w nich efekty tej Biblii i Boga i tak dalej. Ale to nie oni mnie przekonali, tylko Biblia właśnie. Łatwo widać zresztą różnicę między jedną postawą a drugą: jeżeli kogoś przekonali ludzie to potem lata za ludźmi i nie może bez nich żyć. Jeżeli Biblia, to lata z Biblią i obywa się bez ludzi. Ja się spokojnie obywałem bez ludzi. Spotykałem się z wieloma ludźmi, ale do mojej relacji z Bogiem nie byli mi do niczego potrzebni. Zresztą to zostało do dzisiaj. Dlatego najmniejszej nawet nie czuję presji, żeby być w jakimś kościele na przykład.
Ja też nie.
To jakieś głupie pytanie, bo to tak jakby pytać skąd wiesz, że poszedłeś kupić piwo. No poszedłem, bo chciałem, proste. Wierzę, bo chcę. To kwestia decyzji i podjęcia ryzyka.
Widzę, że ludzie rozumieją "wiarę" jako jakiś magiczny nowy zmysł, takie jakieś trzecie oko, które można albo dostać albo znaleźć, ale trzeba je mieć. Absurd. Nawet jeżeli coś takiego jest, to nie tak "wierzenie" definiuje Biblia.
No pewnie, że to zbyt mało.
Trudno spodziewać się, że sama tylko książka może zastąpić relację z kimś w prawdziwym życiu. Biblia nie ma być Bogiem, Biblia ma prowadzić do Boga.
Nie wiem skąd pochodzi i to akurat najmniej kogokolwiek powinno obchodzić.
Wiara to wola, postanowienie, decyzja. A potem konwekwentne trzymanie się tej decyzji.
Jeżeli impuls do podjęcia takiego ryzyka przychodzi z zewnątrz faktycznie (a dużo wskazuje, że tak jest), to niczego to nie zmienia z naszej perspektywy. Każdy odpowiada za siebie. I każdy może równie dobrze opowiedzieć się za Jezusem, co go zignorować. Nie można zwalać odpowiedzialności na to, że jednemu było dane czegoś więcej a innemu mniej.
Jezus owszem, powiedział, że nikt nie przyjdzie do niego, jeżego go Ojciec nie pociągnie. Ale wcale nie powiedział dlaczego jednego ten Ojciec ciągnie a drugiego nie ciągnie i od czego to zależy.
Więc z naszej perspektywy niczego to nie zmienia: zależy to od naszej woli. Ryzykuj z Jezusem albo nie. Nie szukaj w sobie magicznych wpływów ponadnaturalnych zdolności. Bo nawet jak będą to tym gorzej: im bardziej świadoma, osobista decyzja, tym lepszy potem kontakt z tym niewidzialnym ale realnym Bogiem.
(2020-10-26, 11:56 PM)JeszczeNieChrzescijanin napisał(a): 1. Czy powód przez który człowiek chce nawrócenia lub kontaktu z Bogiem jest ważny?
Dla kogo?
Dla niego pewnie ważny, bo to jego życie. Dla Boga pewnie też ważny siłą rzeczy, skoro jest ważny dla człowieka. Mnie mnie niekoniecznie.
Ale pewnie nie o ważność ci chodzi, tylko o konsekwencje. No więc jeżeli chodzi o sedno sprawy, czyli czy umowa obowiązuje niezależnie od tego z jakiego powodu podpisana, to odpowiedź jest jasna: tak, obowiązuje. Umowa jest ważna nawet jak powód jej podpisania jest bardzo, bardzo dziwny.
(2020-10-26, 11:56 PM)JeszczeNieChrzescijanin napisał(a): 2. Czy znacie osoby które faktycznie poprzez czytanie tylko Biblii się nawrócili, spotkali Jezusa, poczuli, że jest? Jak to się odbywało.
Tak, pewnie. Nie dopytywałem ich.
Ja prawie spełniam kryteria. Spotkałem ludzi i widziałem w nich efekty tej Biblii i Boga i tak dalej. Ale to nie oni mnie przekonali, tylko Biblia właśnie. Łatwo widać zresztą różnicę między jedną postawą a drugą: jeżeli kogoś przekonali ludzie to potem lata za ludźmi i nie może bez nich żyć. Jeżeli Biblia, to lata z Biblią i obywa się bez ludzi. Ja się spokojnie obywałem bez ludzi. Spotykałem się z wieloma ludźmi, ale do mojej relacji z Bogiem nie byli mi do niczego potrzebni. Zresztą to zostało do dzisiaj. Dlatego najmniejszej nawet nie czuję presji, żeby być w jakimś kościele na przykład.
(2020-10-26, 11:56 PM)JeszczeNieChrzescijanin napisał(a): 3. Skąd wiesz, że wierzysz? Jestem osobą która nie jest bardzo emocjonalna, prawie wcale(coś jak z tym memem). Nie czuję "podniecenia" przez to, że znajdę coś ciekawego/odkrywczego dla mnie w Biblii.
Ja też nie.
To jakieś głupie pytanie, bo to tak jakby pytać skąd wiesz, że poszedłeś kupić piwo. No poszedłem, bo chciałem, proste. Wierzę, bo chcę. To kwestia decyzji i podjęcia ryzyka.
Widzę, że ludzie rozumieją "wiarę" jako jakiś magiczny nowy zmysł, takie jakieś trzecie oko, które można albo dostać albo znaleźć, ale trzeba je mieć. Absurd. Nawet jeżeli coś takiego jest, to nie tak "wierzenie" definiuje Biblia.
(2020-10-26, 11:56 PM)JeszczeNieChrzescijanin napisał(a): Przekonuje się, że to nie jest tylko zwykła książka. Jednak jest to zbyt mało. Jeżeli coś znajdę nawet naprawdę ciekawego to niestety ale prócz "Aha!" nic więcej nie towarzyszy.
No pewnie, że to zbyt mało.
Trudno spodziewać się, że sama tylko książka może zastąpić relację z kimś w prawdziwym życiu. Biblia nie ma być Bogiem, Biblia ma prowadzić do Boga.
(2020-10-26, 11:56 PM)JeszczeNieChrzescijanin napisał(a): 4. Gdzieś mi przemknęło, że wiara od Boga pochodzi. Czyli mam prosić Boga/Ducha o to aby dał mi wiarę kiedy nawet gdy gadam do Boga to nie czuje, że on słucha. Po prostu gadam i tyle. Czy jest to jeden tylko fragment czy jest ich więcej ( Aby coś było prawdą no to dwóch lub trzech świadków w Biblii) i czy należy go dosłownie rozumieć?
Nie wiem skąd pochodzi i to akurat najmniej kogokolwiek powinno obchodzić.
Wiara to wola, postanowienie, decyzja. A potem konwekwentne trzymanie się tej decyzji.
Jeżeli impuls do podjęcia takiego ryzyka przychodzi z zewnątrz faktycznie (a dużo wskazuje, że tak jest), to niczego to nie zmienia z naszej perspektywy. Każdy odpowiada za siebie. I każdy może równie dobrze opowiedzieć się za Jezusem, co go zignorować. Nie można zwalać odpowiedzialności na to, że jednemu było dane czegoś więcej a innemu mniej.
Jezus owszem, powiedział, że nikt nie przyjdzie do niego, jeżego go Ojciec nie pociągnie. Ale wcale nie powiedział dlaczego jednego ten Ojciec ciągnie a drugiego nie ciągnie i od czego to zależy.
Więc z naszej perspektywy niczego to nie zmienia: zależy to od naszej woli. Ryzykuj z Jezusem albo nie. Nie szukaj w sobie magicznych wpływów ponadnaturalnych zdolności. Bo nawet jak będą to tym gorzej: im bardziej świadoma, osobista decyzja, tym lepszy potem kontakt z tym niewidzialnym ale realnym Bogiem.