W kwestii ojca (Mt 23:9). Poprzedni i następny werset mówią o tytułowaniu innych ze względu na ich stanowisko czy zasługi. W ogóle cały ten rozdział jest poświęcony karceniu faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Myślę, że tak samo trzeba rozumieć ten werset. Nie chodzi tu o ojca w rozumieniu dosłownym, ale o Ojca jako tytuł nauczyciela. Twój ojciec jest Twoim ojcem i możesz go tak nazywać, ale księdza, pastora czy rabina już nie. Z resztą nie chodzi tu o dobór słów, ale o ogólną zasadę - nie wywyższaj ludzi, żeby nie wbili się w pychę.
W kwestii modlitwy (Mt 6:12). Tutaj gotowej, łatwej odpowiedzi nie mam
Ale przede wszystkim w tym momencie Jezus jeszcze nie umarł, więc jeszcze nie wziął na siebie grzechów. W momencie, gdy podaje tę modlitwę, jest ona jak najbardziej aktualna. Zwróć też uwagę na Mt 6:14-15: "Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych". Czy to jest sprzeczne z chrześcijaństwem? Nie sądzę. Po prostu wybaczanie jest konsekwencją wiary w Jezusa.
Czy masz się modlić "... odpuściłeś nam nasze winy"? Moim zdaniem i tak, i nie. Modlitwę traktuję jak coś osobistego. Ten wzór podany przez Jezusa jest świetny, bo porusza wszystko, co najważniejsze, a równocześnie nie jest wielomówny i wyniosły. Pokazuje prostotę w modlitwie. Nie musisz powtarzać tych słów, to jest tylko wzór. Modlenie się własnymi słowami jest bardzo OK, możesz nawet traktować modlitwę jak zwyczajną rozmowę z Bogiem - tak jak rozmawiasz z przyjacielem. Z drugiej strony warto sobie raz na czas przypomnieć ten wzór i przeanalizować go, żeby nie zgubić sensu tego wszystkiego. Człowiek ma czasem tendencję do odbiegania od prostoty w swoje własne, skomplikowane teologie albo w pozorną pobożność. O tym właśnie jest cały ten fragment, w którym Jezus podaje modlitwę.