2015-10-24, 04:57 PM
@kontakt
Jeśli w tym fragmencie znalazło się "własną córką" zamiast "nierządnicą", nie miałbyś zapewne obiekcji jak traktować kontekst tej wypowiedzi. Tu jest tak samo. Paweł wielokrotnie przedstawiał swoją opinię na temat nierządu, żeby jednym wyrwanym fragmentem przyznać, że teraz zmienia zdanie.
Dla mnie takie myślenie jest całkowicie nielogiczne. Najpierw Paweł pisze, że nierząd to tak naprawdę to samo co małżeństwo, a potem, ni stąd, ni zowąd, zaczyna mówić o rozpuście, nie definiując jej. Zauważ, że wcześniej mówi o tym, że ciało należy do Chrystusa i nie powinno się go czynić wspólnym ciałem z nierządnicą. "Przenigdy" - pisze tam Paweł. Na jakiej podstawie więc uważasz, że jest na odwrót.
Powyższym fragmentem Paweł stara się zapewne rozwiązać dość niejasny wywód Chrystusa, który twierdził, że zło może pochodzić tylko z wnętrza człowieka, nic co go spotyka z zewnątrz nie może być złem. Nierząd jest w tej sytuacji sprawą dyskusyjną. Paweł stara się jednak udowodnić, że w takim akcie stajemy się tym samym co i nierządnice, czyli grzesznikami, ponieważ tak samo jak z żoną mamy jedną ciało. A więc jesteśmy współwinni nierządu.
"Tylko czy właśnie seks przedmałżeński jest na pewno nieczystością."
No właśnie to i według mnie jest kontrowersyjne, przynajmniej według współczesnej myśli humanistycznej. Bo nawet jeśli w przyszłości wasze drogi się rozejdą to, zazwyczaj, nie ulega faktowi, że w trakcie takiego aktu istniało uczucie, a to powinno być dobre. Tu chyba mamy zasadnicza różnicę pomiędzy nierządem, a seksem przedmałżeńskim. Dla mnie to po prostu prymitywna forma usankcjonowania małżeństw kontraktowych, która przeniosła się na współczesne małżeństwo drogą zwyczaju i tyle.
Jeśli w tym fragmencie znalazło się "własną córką" zamiast "nierządnicą", nie miałbyś zapewne obiekcji jak traktować kontekst tej wypowiedzi. Tu jest tak samo. Paweł wielokrotnie przedstawiał swoją opinię na temat nierządu, żeby jednym wyrwanym fragmentem przyznać, że teraz zmienia zdanie.
Dla mnie takie myślenie jest całkowicie nielogiczne. Najpierw Paweł pisze, że nierząd to tak naprawdę to samo co małżeństwo, a potem, ni stąd, ni zowąd, zaczyna mówić o rozpuście, nie definiując jej. Zauważ, że wcześniej mówi o tym, że ciało należy do Chrystusa i nie powinno się go czynić wspólnym ciałem z nierządnicą. "Przenigdy" - pisze tam Paweł. Na jakiej podstawie więc uważasz, że jest na odwrót.
Powyższym fragmentem Paweł stara się zapewne rozwiązać dość niejasny wywód Chrystusa, który twierdził, że zło może pochodzić tylko z wnętrza człowieka, nic co go spotyka z zewnątrz nie może być złem. Nierząd jest w tej sytuacji sprawą dyskusyjną. Paweł stara się jednak udowodnić, że w takim akcie stajemy się tym samym co i nierządnice, czyli grzesznikami, ponieważ tak samo jak z żoną mamy jedną ciało. A więc jesteśmy współwinni nierządu.
"Tylko czy właśnie seks przedmałżeński jest na pewno nieczystością."
No właśnie to i według mnie jest kontrowersyjne, przynajmniej według współczesnej myśli humanistycznej. Bo nawet jeśli w przyszłości wasze drogi się rozejdą to, zazwyczaj, nie ulega faktowi, że w trakcie takiego aktu istniało uczucie, a to powinno być dobre. Tu chyba mamy zasadnicza różnicę pomiędzy nierządem, a seksem przedmałżeńskim. Dla mnie to po prostu prymitywna forma usankcjonowania małżeństw kontraktowych, która przeniosła się na współczesne małżeństwo drogą zwyczaju i tyle.