2017-02-05, 11:34 AM
Przemyślenia na gorąco (zastrzegam sobie prawo do korekty przemyśleń, proporcjonalnie do procesu myślenia), biorąc pod uwagę to co napisałeś, to, że cię trochę znam, oraz własne doświadczenia z ryzykiem (ale tym najmniej chcę się posiłkować):
Jak startował Odwyk, to -jak sam przyznałeś - pojęcia nie miałeś, jak to wypali. Wypaliło tak, że pewnie pojęcie przerosło. Bo widziałeś w tym sens plus na pewno ekscytacja. Ryzyko wtedy mogło wydawać się mniejsze. Masz więcej lat na karku, więc - jak się domyślam - chciałbyś ten czas zainwestować w ten sposób, żeby nową działalność rozkręcić szybciej, trafić do ludzi na skalę większą niż startowa. Moim zdaniem to, co zrobiłeś do tej pory umożliwia taki start, nawet z "przeogniskowaniem lingwistycznym", co wydaje się największym problemem. A gadanie o Bogu po ludzku nie było? Na pewno. I to jeszcze większym. Ale zadziałało. Bo byli ludzie (i wciąż są, niezależnie od rozczarowujących wrażeń ostatniego czasu) , którzy na to właśnie czekali. Wydaje mi się (optymizm dnia wolnego?
), że publikowanie po angielsku powinno trafiać do targetu, dla którego warto się wysilać. Bo twój wysiłek jest może i momentami totalnie zabawny, ale zawsze wymagający. I ci, którzy nie chcą od siebie wymagać zrozumienia (i automatycznie docenienia, czyli skorzystania) odsieją się skuteczniej aniżeli teraz. Właśnie zagłosowałam i widzę, że dołączyłam do większościowego pakietu.
Co jeszcze...publikacje in english mają szansę wytworzyć pożyteczniejszą postawę odbiorcy,czyli: więcej słuchać, mniej "pruć ryja".
Już to wyraziłam, ale powtórzę jeszcze w innym kontekście: to , co już zrobiłeś ciągle będzie żywe, dostępne, opiniotwórcze, kształtujące, czyli działające. Więc polskojęzyczny odbiorca ma gdzie się podziać. Miałam napisać, że szkoda mi tych ludzi, do których może "nowa fala" nie trafi, bo kto tak będzie Polaków stymulować ze stańczykową odwagą i zacięciem barda-ironisty, ale ...jak chwilę dłużej pomyśleć to niestety coraz mniej mi szkoda tych ludzi, co nijak do nich nic nie dociera. Nie chciałabym żeby tylko dla nich marnował się potencjał twojej ekscytacji.
Przeżyłam kilka ryzykowanych startów od nowa. Ekscytacja,połączona z rosnącym każdorazowo doświadczeniem okazała się najsilniejszą siłą pociągową, ale i zwrotną. Which means - ludzie bardziej chcą pracować i uczyć się od kogoś, kto jest pasjonatą tego, co robi, niż od wypalonego merytorysty, choćby był nie wiem jak niewąsko obryty, wybitnie kumaty i cały utytułowany ("choćbym miał wszelką możliwą wiedzę..ale miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał"...jak muzyk, który gra już tylko z obowiązku).
Na razie ode mnie tyle.
Nie łatwo tak komuś radzić, jedynym ułatwieniem jest, że o to prosisz. Bo to ostatecznie twoje ryzyko, nawet przy naszym wsparciu tutaj czy na Patronite.pl .
Jak startował Odwyk, to -jak sam przyznałeś - pojęcia nie miałeś, jak to wypali. Wypaliło tak, że pewnie pojęcie przerosło. Bo widziałeś w tym sens plus na pewno ekscytacja. Ryzyko wtedy mogło wydawać się mniejsze. Masz więcej lat na karku, więc - jak się domyślam - chciałbyś ten czas zainwestować w ten sposób, żeby nową działalność rozkręcić szybciej, trafić do ludzi na skalę większą niż startowa. Moim zdaniem to, co zrobiłeś do tej pory umożliwia taki start, nawet z "przeogniskowaniem lingwistycznym", co wydaje się największym problemem. A gadanie o Bogu po ludzku nie było? Na pewno. I to jeszcze większym. Ale zadziałało. Bo byli ludzie (i wciąż są, niezależnie od rozczarowujących wrażeń ostatniego czasu) , którzy na to właśnie czekali. Wydaje mi się (optymizm dnia wolnego?

Co jeszcze...publikacje in english mają szansę wytworzyć pożyteczniejszą postawę odbiorcy,czyli: więcej słuchać, mniej "pruć ryja".
Już to wyraziłam, ale powtórzę jeszcze w innym kontekście: to , co już zrobiłeś ciągle będzie żywe, dostępne, opiniotwórcze, kształtujące, czyli działające. Więc polskojęzyczny odbiorca ma gdzie się podziać. Miałam napisać, że szkoda mi tych ludzi, do których może "nowa fala" nie trafi, bo kto tak będzie Polaków stymulować ze stańczykową odwagą i zacięciem barda-ironisty, ale ...jak chwilę dłużej pomyśleć to niestety coraz mniej mi szkoda tych ludzi, co nijak do nich nic nie dociera. Nie chciałabym żeby tylko dla nich marnował się potencjał twojej ekscytacji.
Przeżyłam kilka ryzykowanych startów od nowa. Ekscytacja,połączona z rosnącym każdorazowo doświadczeniem okazała się najsilniejszą siłą pociągową, ale i zwrotną. Which means - ludzie bardziej chcą pracować i uczyć się od kogoś, kto jest pasjonatą tego, co robi, niż od wypalonego merytorysty, choćby był nie wiem jak niewąsko obryty, wybitnie kumaty i cały utytułowany ("choćbym miał wszelką możliwą wiedzę..ale miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał"...jak muzyk, który gra już tylko z obowiązku).
Na razie ode mnie tyle.
Nie łatwo tak komuś radzić, jedynym ułatwieniem jest, że o to prosisz. Bo to ostatecznie twoje ryzyko, nawet przy naszym wsparciu tutaj czy na Patronite.pl .