2017-02-17, 06:28 AM
Chciałbym zauważyć, że na wskutek, nie wiem, czy mylnej interpretacji, czy chorych ambicji - często nawiązuje się do współcierpienia z Chrystusem. Co mam na myśli - otóż tłumaczy się, iż cierpienie jest wpisane w żywot ludzki (bo jakby nie było, często tak jest). Pytanie zasadnicze, czy cierpienie grzesznego, upadłego człowieka może być podstawą do usprawiedliwienia - raczej nie, ale jest raczej, jeżeli już skutkiem grzechu. I tak przechodzi się często od skutku grzechu do czegoś, co ma "wzbogacać" człowieka. Uważam, że to błąd.
Poza tym cierpienie cierpieniu nie równe. Można cierpieć prześladowania za wiarę w Chrystusa, jak i cierpieć na brak więzi z Bogiem z powodu grzechów, jakie się popełnia.
Część osób uważa, że Bóg jest "zły", bo patrzył na śmierć - dodajmy w męczarniach - swojego syna. Ja z tym mam też problem. Może jeszcze nie pojąłem właściwego znaczenia śmierci Jezusa i patrzę jak Piotr, który w którymś momencie stwierdził, że "to nigdy na Niego nie przyjdzie". Swoją drogą ciekawe, dlaczego nie rozumiał misji Mesjasza - czy tak bardzo zależało Mu na tym, aby został między swoimi uczniami, czy rzeczywiście przemawiał w tamtym momencie przez niego szatan.
Poza tym cierpienie cierpieniu nie równe. Można cierpieć prześladowania za wiarę w Chrystusa, jak i cierpieć na brak więzi z Bogiem z powodu grzechów, jakie się popełnia.
Część osób uważa, że Bóg jest "zły", bo patrzył na śmierć - dodajmy w męczarniach - swojego syna. Ja z tym mam też problem. Może jeszcze nie pojąłem właściwego znaczenia śmierci Jezusa i patrzę jak Piotr, który w którymś momencie stwierdził, że "to nigdy na Niego nie przyjdzie". Swoją drogą ciekawe, dlaczego nie rozumiał misji Mesjasza - czy tak bardzo zależało Mu na tym, aby został między swoimi uczniami, czy rzeczywiście przemawiał w tamtym momencie przez niego szatan.