2017-05-09, 03:02 AM
(2017-05-08, 02:59 PM)Młodszy brat Szefa napisał(a):(2017-02-23, 04:33 PM)Gerald napisał(a):Cytat:MBS
Pamiętam ten tekst ze strony Chrystadelfian, którą kiedyś mi podesłałeś. Wygląda przekonująco, ale tylko na pierwszy rzut oka. Jeśliby uczciwie zastosowali swoje metody analizy do pozostałych wersetów, a nie tylko tych przez siebie wybranych, to obaliliby własną teorię.
Jakieś przykłady mógłbyś podać?
Ech, co ja z Tobą mam Geraldzie? Przez Ciebie znowu musiałem zajrzeć do tych bredni... Ale czego się nie robi dla przyjaciół?
W kilku miejscach podlinkowanego skryptu autor stara się drobiazgowo analizować tekst Ewangelii, ale przy historii z Legionem robi to wyłącznie dla wersetów, które pasują do jego teorii. I tak np. autor podkreśla, że w Mk 5:6 to człowiek, a nie demon przybiegł do Jezusa, ale nie zauważa, że w wersecie 12 jak wół stoi, że przemówiły duchy nieczyste, a nie człowiek. Jeśli autor byłby tak samo rzetelny w analizie każdego jednego wersetu w tej historii, to powinien uznać, że do Jezusa przybiegł człowiek, a rozmowa była z demonami.
Dalej mamy przedstawioną koncepcję, że ludzie wtedy wierzyli, że potrzebują uwolnienia od złych duchów przez Mesjasza. Według autora w to właśnie wierzył ten opętany facet, który przybiegł do Jezusa. Po pierwsze, to nie wynika z tekstu. Po drugie, to się kłóci z tekstem. Zacznijmy od tego, że historia zaczyna się od informacji, że przeprawili się do krainy Gerazeńczyków. To nie byli Żydzi, ale poganie. Hodowali i zapewne jedli świnie, co Żydom Bóg zakazał. Jak więc mieli wierzyć w żydowskiego Mesjasza? Załóżmy jednak na chwilę, że ten facet czekał na Mesjasza tak samo jak Żydzi. Według autora przybiegł do Jezusa po to, aby zostać uwolnionym. Czy aby na pewno? Jaka była jego pierwsza wypowiedź?
Mk 5:7:
"Krzyknął też donośnym głosem: Co mnie i Tobie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Przysięgnij mi na Boga, że nie będziesz mnie dręczył." (Przekład dosłowny)
"I wołając wielkim głosem, rzekł: Co ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam cię na Boga, żebyś mię nie dręczył." (Biblia Warszawska)
"i zawołał wniebogłosy: Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!" (Biblia Tysiąclecia)
On się bał. Przyszedł ze strachu, a nie z interesem. Śmiem twierdzić, że bardziej zgodna z tekstem byłaby interpretacja, że duchy nieczyste, które opętały tego faceta, spowodowały, że przybiegł do Jezusa. Dlaczego? Bo wyczuły, że zjawił się ktoś, kto ma nad nimi władzę, i wolały Go nie wnerwiać, bo mogłoby to się źle dla nich skończyć. Z tekstu wynika, że Jezus miał moc, by je wygnać do miejsca, gdzie trafić nie chciały.
Tak na marginesie autor/tłumacz skryptu wybrał najgorszy z możliwych przekładów tego wersetu:
"i zawołał silnym głosem: Cóż wspólnego mam z tobą, Jezusie, Synu Boga najwyższego? Zaklinam cię na Boga, nie dręcz mnie!" (NT w przekładzie ks. Kowalskiego)
To są słowa skargi, a nie filozoficzne rozważania nad elementami wspólnymi! Widać to wyraźnie w Mt 8:29, gdzie mamy to samo wyrażenie greckie:
"I oto tak wrzasnęli: Co nam i Tobie, Synu Boga? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?" (Przekład dosłowny)
Nonono, ale masz dłuuugi okres wegetacji, chwilkę Ci zeszło z odpowiedzią
Po pierwsze nie "przeze mnie", tylko może "dzięki" mnie, a po wtóre, zdaje mi się, że to trochę nie fair nazywać wierzenia ludzi, za które oddają życie, bredniami, mój przyjacielu. Takie podejście stawia dyskusję w nieciekawym miejscu, a przy okazji mocno krzywdzi tych ludzi, nie uważasz?
Dwa pytania związane z tą historią. Jedno powiązane z drugim:
1. Dlaczego Twoim zdaniem człowiek ten wybiegł na spotkanie Jezusowi, zamiast siedzieć w jakiejś dziurze i przeczekać?
2. Czemu demony Wlazły w świnie i się potopiły? Mogły sobie przecież przeczekać, gdzieś tam....
Jak myślisz?