2017-06-09, 02:44 PM
Hej, jeżeli wskazywanie na problemy powoduje chęć naprawy, to ja chylę czoła i całkiem serio mówię: oby wszyscy mieli taką postawę! Ze mną na czele.
Na ile te przypadki są odosobnione, tego nie wiem, ale boję się że to bardziej życzeniowe myślenie niż fakty. Wiem, że jest ich za dużo, wiem że są aprobowane przez kierownictwo i wiem, że jest ich za dużo, żeby problemu nie było. Na sobie doświadczyłem osobiście wiele z rzeczy, które inni opisywali. Próbowano na mnie stosować emocjonalne techniki nacisku. Czy świadomie czy nie, tego naprawdę nie wiem. Chciałbym wierzyć, że nie.
Wiem, że przeinaczano moje słowa (wiele osób mi ostatnio mówiło, że ponoć zachęcałem do angażowania się w ten kościół - serio, ja, zachęcać do kościoła?). Wykorzystywano pieniądze wobec mnie w sposób - powiem to naprawdę bardzo delikatnie - mogący budzić wątpliwości.
I niepokoi mnie fakt, że jest wiele ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Wiem o tym. Ale mówią to tylko prywatnie. Głośno i publicznie mówić, jak widać, nie chcą. Mogę mieć tylko nadzieję, że to wahanie bierze się z autentycznej troski o innych, a nie z poczucia winy, emocjonalnego szantażu czy jakiejś formy zastraszenia.
Żeby zachęcić trochę, zwracam uwagę, że troska o innych polega na tym, żeby dbać o ich stan na dłuższą metę. A nie o to czy ktoś się poczuje smutno czy źle. Czy nie tak to robił Jezus? Czy nie mówił swoim uczniom przykrej prawdy żeby ich uchronić na przyszłość? Czy raczej wolał przemilczeć trudne sprawy żeby utrzymać miłą atmosferę?
Hej, ja też chcę żeby mnie wszyscy lubili. Kto nie chce?
Ale bardziej wolę mieć czyste sumienie i powiedzieć teraz to co wiem, niż żeby mnie kiedyś ktoś zapytał dlaczego nic nie mówiłem, kiedy mogło to coś zmienić.
Dlatego powiedziałem. Róbcie dalej co chcecie. Ci, którzy mają coś do powiedzenia, a nie mówią, nie potrzebują się przed nikim tłumaczyć. Ale też niech nie sądzą, że nie robienie nic zwalnia z odpowiedzialności.
Ten błąd myślenia nazywa się: efekt pominięcia, jeżeli kto ciekawy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pomini%C4%99cia
Na ile te przypadki są odosobnione, tego nie wiem, ale boję się że to bardziej życzeniowe myślenie niż fakty. Wiem, że jest ich za dużo, wiem że są aprobowane przez kierownictwo i wiem, że jest ich za dużo, żeby problemu nie było. Na sobie doświadczyłem osobiście wiele z rzeczy, które inni opisywali. Próbowano na mnie stosować emocjonalne techniki nacisku. Czy świadomie czy nie, tego naprawdę nie wiem. Chciałbym wierzyć, że nie.
Wiem, że przeinaczano moje słowa (wiele osób mi ostatnio mówiło, że ponoć zachęcałem do angażowania się w ten kościół - serio, ja, zachęcać do kościoła?). Wykorzystywano pieniądze wobec mnie w sposób - powiem to naprawdę bardzo delikatnie - mogący budzić wątpliwości.
I niepokoi mnie fakt, że jest wiele ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Wiem o tym. Ale mówią to tylko prywatnie. Głośno i publicznie mówić, jak widać, nie chcą. Mogę mieć tylko nadzieję, że to wahanie bierze się z autentycznej troski o innych, a nie z poczucia winy, emocjonalnego szantażu czy jakiejś formy zastraszenia.
Żeby zachęcić trochę, zwracam uwagę, że troska o innych polega na tym, żeby dbać o ich stan na dłuższą metę. A nie o to czy ktoś się poczuje smutno czy źle. Czy nie tak to robił Jezus? Czy nie mówił swoim uczniom przykrej prawdy żeby ich uchronić na przyszłość? Czy raczej wolał przemilczeć trudne sprawy żeby utrzymać miłą atmosferę?
Hej, ja też chcę żeby mnie wszyscy lubili. Kto nie chce?
Ale bardziej wolę mieć czyste sumienie i powiedzieć teraz to co wiem, niż żeby mnie kiedyś ktoś zapytał dlaczego nic nie mówiłem, kiedy mogło to coś zmienić.
Dlatego powiedziałem. Róbcie dalej co chcecie. Ci, którzy mają coś do powiedzenia, a nie mówią, nie potrzebują się przed nikim tłumaczyć. Ale też niech nie sądzą, że nie robienie nic zwalnia z odpowiedzialności.
Ten błąd myślenia nazywa się: efekt pominięcia, jeżeli kto ciekawy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pomini%C4%99cia