2017-06-13, 02:22 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2017-06-13, 02:30 PM przez Pendragon.)
Hej ludzie! Czas na głos z drugiej strony. Mamy w tym wątku:
a) osoby z zewnątrz kościołów domowych, które się zniechęciły / są sceptyczne
b) osoby, które były w kościele domowym i się odcięły
c) osoby, które znają osoby, które są z tym związane
Czas na d) osobę, która jest w kościele domowym w Warszawie (w skrócie: KDW)
Zastanawiałem się, czy w ogóle rejestrować się i wchodzić w dyskusję, bo z doświadczenia wiem, że trzeba na to masę czasu (którego nie mam) + wypowiedzi pisemne utrudniają komunikację i wyjaśnienie wszystkich wątków.
Ale jednak…tak obserwuję to, co wypisujecie i się dziwię. Bardzo dziwię.
Po pierwsze: część rzeczy, o których tutaj mówicie jest alarmująca. Tyczy się to kwestii Wrocławia i tak negatywnych słów, które padają od naszych braci z tamtejszego kościoła. Może też i z innych?
Po drugie: jak osoby, które miały małą styczność z naszymi kościołami domowymi lubują się w wypowiedziach na jego temat. Typowe internetowe „nie znam się, a się wypowiem”. Przestrzegam przed tym, to strasznie niefajne podejście. Podobne z zasady do podejścia osób, które nie czytają Biblii, bo „ktoś tam gdzieś im powiedział, że to manipulacja i kłamstwo, więc nie czytam tego zbioru baśni”. Ale mniejsza o to.
By nadać porządek temu postowi, dodam kilka wyjaśnień:
KIM jestem – osobą czytającą Biblię od 6 lat, za sprawą Martina i Odwyku (dzięki za to!). Bóg działał różnie w moim życiu, prowadząc mnie po nitce do kłębka, ale ostatecznie pokazał też, że mogę sobie czytać Biblię nawet i 100 lat, ale jeśli nie wykonuję tego, co w niej jest napisane, to pośladek ze mnie, nie chrześcijanin. Tyle o mnie, jeśli ktoś chce się poznać, pogadać, zapraszam do kontaktu (dane na dole).
TROCHĘ o kościele domowym – ustalmy kilka spraw:
a) Knut nie jest naszym guru. Prawda, ma ponad 40 lat doświadczenia z Biblią i zakładaniem kościołów domowych w różnych częściach Europy, co nie znaczy, że jest „Capo di tutti capi” tychże kościołów. Nie znaczy to również, że ma władzę absolutną, autorytet absolutny, czy wszyscy „klękają do miecza” wielkiego Knuta. Ma za to wiedzę i Biblię bardzo dobrze opracowaną, dzięki czemu może nam ową wiedzę przekazywać.
Zdziwi to może krytyków, ale każdy, nawet nowy, może wytknąć Knutowi błąd rozumowania i przedyskutować to z nim. To się tyczy każdego z naszych liderów / starszych. Poprzez rozmowę i wyjaśnianie nieporozumień dążymy do oczyszczania konfliktów i negatywnych emocji. Face to face, nie za pośrednictwem smsów, pośredników, czy za plecami. Stosujemy to na wszystkich poziomach, jak równi z równymi. Jeśli coś Ci nie odpowiada – powiedz mi to prosto w twarz!
To jedna z naszych „zasad”. Tak, zasad, bo wbrew temu, co można sądzić, Biblia jest pełna (dobrych) zasad. Jedną z nich jest – Mt 18,15-17 (UBG):
• 15 Jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, idź, strofuj go sam na sam. Jeśli cię usłucha, pozyskałeś twego brata.
• 16 Jeśli zaś cię nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków oparte było każde słowo.
• 17 Jeśli ich nie usłucha, powiedz kościołowi. A jeśli kościoła nie usłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.
To bardzo sprawnie działa i pozwala wyładować się z negatywnych emocji, nieporozumień, czy złych myśli wobec siebie nawzajem. Całkiem odwrotnie, niż my-Polacy mamy w tradycji. Coś w tej Biblii jednak jest, jakby pisał ją jakiś Duch Święty, czy co?
Wracając do Knuta – nie raz i nie dwa było tak, że ktoś czuł, że Knut przesadza i rozmawiał z nim o tym. Lub jakiś inny lider był upominany, że „sorry, chyba przegiąłeś”. Generalnie kierujemy się pokorą i rozmawianiem o problemach. Takie mam doświadczenia ja, przy czym miejcie na uwadze, że kościołów domowych jest kilka (naście) w różnych częściach Polski i niekoniecznie jest to regułą. Ale wzorzec jest.
Alarmujące są Wasze wypowiedzi o tym, że niektórzy ludzie z KD się od Was odcinają, ostrzegają, zrywają kontakty itp. Itd. Etc. Dlatego alarmujące, że ciągle powtarzamy na spotkaniach i poza spotkaniami, że wierzymy we wspólnotę wierzących w ciele Chrystusa jako całości. Ba, uważamy, że nawet niektórzy Katolicy mogą być zbawieni. I mamy inną niepisaną zasadę, że nie wyciągamy nikogo z innych kościołów – dążymy tylko do tego, by ludzie byli zbawieni, a ich życie odmienione dzięki Jezusowi. A w jakim kościele to już nie nasza sprawa. Fajnie, jeśli decydują się, by przychodzić do nas, ale nie mamy nic przeciwko uczęszczania w różne miejsca. Jak ktoś ma czas i ochotę…to czemu nie?
Mogę generalizować, bo znam tylko perspektywę warszawską. Nie wiem, jak to wygląda w innych miastach lub jak inni ludzie z naszych KD myślą. Dlatego powstaje pytanie – czy Wasze spostrzeżenia tyczą się całej tej inicjatywy, czy raczej poszczególnych osób, które mogły wypowiedzieć swoje perspektywy? Które zwyczajnie przesadziły?
Chętnie skonfrontował bym wszystkich zawiedzionych i przestraszonych z tego wątku z osobami, które im coś nagadały. Ba!, jeśli byście chcieli i wyrażali potrzebę, to mógłbym nawet zawędrować do Wrocławia lub w inne miasta! Bo nie może być tak, że ludzie z KD wygadują takie rzeczy, odcinają się i uprawiają sekciarstwo. Jednakże istotne jest zweryfikowanie face to face, nie za plecami, czy na jakimś forum. Bo łatwo jest rozmawiać o kimś, gdy go nie ma – trudniej, gdy patrzy Ci w oczy. Warto też robić to pod przewodnictwem Ducha Świętego i np. pomodlić się przed tak ważką rozmową, co też czynimy.
b) Napisałem wcześniej liderzy / starsi – a kim oni są? W Biblii przecie są wymienieni. Ich rola u nas nie polega na „gurowaniu", lecz prowadzeniu:
Spotkań – bo ktoś musi być gospodarzem, by był jako taki porządek.
Modlitw – by nie było głuchej ciszy i zawsze ktoś wykonuje ten pierwszy krok.
Ale też ludzi, bo każdy z nas napotyka na fale Tsunami w swoim życiu i nieraz dobrze jest mieć kogoś, kto Cię wesprze, by je przetrwać. Oczywiście, od tego mamy cały kościół, ale nie ze wszystkimi problemami można się zwrócić do każdego. Niektóre potrzebujemy skonsultować z kimś, komu najbardziej ufamy (przyjaciel, rodzic, brat). Przy czym czasem lepiej jest skonsultować to z kimś, komu z jednej strony ufamy, a z drugiej strony ma od nas większe doświadczenie.
Od razu dementuję – nie ma czegoś takiego, że każdy ma opiekuna. Preferujemy model uczniostwa, ale nikt nie jest do niego zmuszany. Ludzie sami proszą liderów o prowadzenie i uczenie, widząc jak dzięki temu można wzrosnąć, ucząc się od osób bardziej doświadczonych. Ale nie każdy z tego korzysta – i nikomu to nie przeszkadza! Może to tak wyglądać, że każdy jest przez kogoś prowadzony, ale możliwe, że to ze względu na stosunkowo małą liczbę osób w kościele.
c) Spotkania – jak one wyglądają? Szczerze powiem – nie wiem. Każdy KD ma własną formułę i nie ma reguł, jest duża dowolność. Jednym z najczęściej powtarzających się punktów jest „za co mógłbyś podziękować Bogu w tym tygodniu”. Nastawiamy się na dziękowanie Bogu (i wychwalamy jego, nie Knuta!). Co nie oznacza, że wykluczamy inne sprawy – jak komuś ciężko, to o tym mówi wprost, a ludzie oferują modlitwę i pomoc rzeczywistą (czynami, nie tylko słowami). Dodatkowo, nie ma obowiązku wypowiedzi – jak ktoś nie wie, co powiedzieć, to nie musi.
W KD, w którym ja jestem mamy po tym wspólną modlitwę, przy czym modlą się chętni – nie ma wyznaczania (kilka razy praktykowaliśmy np. by każdy pomodlił się o osobę z lewej/prawej ale to nie jest przymus, nie ma presji, parę osób opuszczało swoją „kolejkę”). Przeważnie i tak modlimy się w stylu FFA (free-for-all).
Potem jeśli jest ochota to śpiewamy, choć nie jest to regułą.
Następnie osoby bardziej doświadczone z wiarą mają głos i czasem mówią nauczanie – przy czym nie jest to prawda objawiona i jedyna, dyskusja jest dozwolona. Preferujemy jednak, by odbywały się one po ustalonym porządku, by go nie zaburzać – nieraz kwestie do dyskusji to kwestie doktryny i nie wszyscy chcą tego słuchać. Co ciekawe – każdy może coś powiedzieć! Każdy może podzielić się tym, co czuje lub co mu/jej Bóg zsyła. I tak też się dzieje!
Na końcu mamy początek, czyli przewrotnie mówiąc, zaczynamy główną część spotkania. Bo uznajemy, że kościół to nie tylko grupki, ale przede wszystkim relacje między nami. Każdy gada z kim chce, ludzie się sobą nawzajem interesują, dyskutują, dzielą wydarzeniami z życia, problemami i sukcesami. Nieraz ta część jest dwa razy dłuższa od poprzedniej. Ludzie też spontanicznie modlą się o jakieś sprawy w mniejszych kółeczkach. W ten sposób – kościół żyje, a ludzie rzeczywiście są zainteresowani sobą nawzajem.
To wszystko objawia się też w spotkaniach nieregularnych – każdy spotyka się z każdym, robimy wypady na jakieś eventy, organizujemy planszówki, domówki itp. Itd. Czy to coś dziwnego? Ludzie pielęgnują relację poza „oficjalnymi” spotkaniami. Można na sobie polegać, nawiązują się przyjaźnie i mocne więzi. A to wszystko zawsze oddajemy Jezusowi pod opiekę, wychwalając Boga, że nas tak poprowadził. Ponownie pytam – czy ktoś ma z tym jakiś problem?
Tak jest w moim KD, ale praktycznie każdy ma własną formułę.
d) Uczniostwo – czymże jest? Czemu się nim kierujemy? Ano dlatego, że to działa od wieków – uczeń najskuteczniej nabywał wiedzę podpatrując nauczyciela. Dopiero później wprowadzono masowe szkoły, gdzie nikt niczego się nie uczy. W modelu uczniowskim mamy nawet większy stopień zażyłości – nauczyciel jest jednocześnie przyjacielem, więc z jednej strony przekazuje wiedzę, koryguje, pokazuje wzorce, ale też wspiera w problemach (pisałem wyżej).
Przy czym ograniczamy nauczanie do minimum – fundamenty wiary z Heb 6,1-2, jako podstawa, bardziej zaangażowani uczą się też wartości chrześcijańskich i nabywają wiedzę o życiu z Bogiem, rozwiązywaniu konfliktów itp. Zasada – utrzymać nauczanie możliwie prostym, by móc je potem łatwo przekazać innym.
Niektórzy wspominali, że uczymy też rysunku ewangelii – to prawda. Większość ludzi, nawet biblijnych chrześcijan – nie potrafi prosto i logicznie powiedzieć, o co z tym Jezusem chodzi. Dlatego uczymy tego schematu, jest on bardzo pomocny i obrazowy. W czym więc problem? Nie podoba się – nie używaj, zmodyfikuj, Twoja sprawa. Nauczyciele / liderzy podają swoje metody, od Ciebie zależy, czy to przyjmiesz, czy podyskutujesz, czy olejesz i pójdziesz swoją drogą.
Właśnie, dyskusja – jako odwykowicze ją uwielbiamy, czyż nie? Czy jest ona dobra? Tak. Czy zawsze warto ją
przeprowadzać? Uważam, że: nie, nie i jeszcze raz nie. Jest czas na wszystko, parafrazując Koheleta. Tak i dyskusja jest mile widziana, ale w odpowiednim czasie. U nas przeważnie po „oficjalnym” spotkaniu, kiedy to każdy ma chwilę dla każdego. Dlaczego tak? Bo jak uskutecznialiśmy dyskusję w trakcie to psuła nastroje i cały wieczór. Przy bardziej zażartych osobnikach absorbowała cały czas ze spotkania – a nie każdy chciał tego słuchać. Dodatkowo, świeżaki w wierze łamały się w duchu, mając mętlik w głowie. Grupa Odwyk-Warszawa tak działała przez długi czas, przez co zamieniła się w kółko wzajemnej dyskusjo-adoracji i odstraszała ludzi. Sam chciałem przestać chodzić, ze względu na brak sensu takiego działania.
---
Można by jeszcze więcej pisać, tylko kto to przeczyta? Ktoś, kto ma czas, więc będzie w kółko i kółko dyskutował. Sam piszę to w pracy, bo nie mam kiedy. Dlatego też raczej nie liczcie na dyskusję w nieskończoność ze mną tutaj.
Jeśli masz jakiś problem z opinią na temat KD, spotkaj się ze mną! Zachęcam.
Jeśli masz problem z kimś z naszych KD – spotkaj się ze mną i z nim/nimi! Wyjaśnimy sprawę, pogadamy o kościele po ludzku i z Duchem Świętym za przewodnikiem. Zachęcam.
Jeśli ktoś zachowuje się jak sekciarz w naszych KD – daj znać, również się spotkamy trójstronnie – by nie mówić czegoś za plecami. Zachęcam.
Jeśli chcesz po prostu pogadać – napisz, wpadnij, pogadajmy. Zachęcam.
Obiecuję, nie zjem Cię, nie będę manipulował, nie będę Cię wciągał do nas. Będę Cię tylko męczył, by usłyszeć wszystkie zarzuty, z konkretami, z opinią i z wytyczeniem osób, które zachowują się sekciarsko.
Dane:
Telefon: 606 745 507. Imię: Adrian.
P.S. Akurat gdy to pisałem w przerwach obowiązków robotniczych, Martin wrzucił post o tym, że nikt z KD się nie wypowiada. Dobry tajming
a) osoby z zewnątrz kościołów domowych, które się zniechęciły / są sceptyczne
b) osoby, które były w kościele domowym i się odcięły
c) osoby, które znają osoby, które są z tym związane
Czas na d) osobę, która jest w kościele domowym w Warszawie (w skrócie: KDW)
Zastanawiałem się, czy w ogóle rejestrować się i wchodzić w dyskusję, bo z doświadczenia wiem, że trzeba na to masę czasu (którego nie mam) + wypowiedzi pisemne utrudniają komunikację i wyjaśnienie wszystkich wątków.
Ale jednak…tak obserwuję to, co wypisujecie i się dziwię. Bardzo dziwię.
Po pierwsze: część rzeczy, o których tutaj mówicie jest alarmująca. Tyczy się to kwestii Wrocławia i tak negatywnych słów, które padają od naszych braci z tamtejszego kościoła. Może też i z innych?
Po drugie: jak osoby, które miały małą styczność z naszymi kościołami domowymi lubują się w wypowiedziach na jego temat. Typowe internetowe „nie znam się, a się wypowiem”. Przestrzegam przed tym, to strasznie niefajne podejście. Podobne z zasady do podejścia osób, które nie czytają Biblii, bo „ktoś tam gdzieś im powiedział, że to manipulacja i kłamstwo, więc nie czytam tego zbioru baśni”. Ale mniejsza o to.
By nadać porządek temu postowi, dodam kilka wyjaśnień:
KIM jestem – osobą czytającą Biblię od 6 lat, za sprawą Martina i Odwyku (dzięki za to!). Bóg działał różnie w moim życiu, prowadząc mnie po nitce do kłębka, ale ostatecznie pokazał też, że mogę sobie czytać Biblię nawet i 100 lat, ale jeśli nie wykonuję tego, co w niej jest napisane, to pośladek ze mnie, nie chrześcijanin. Tyle o mnie, jeśli ktoś chce się poznać, pogadać, zapraszam do kontaktu (dane na dole).
TROCHĘ o kościele domowym – ustalmy kilka spraw:
a) Knut nie jest naszym guru. Prawda, ma ponad 40 lat doświadczenia z Biblią i zakładaniem kościołów domowych w różnych częściach Europy, co nie znaczy, że jest „Capo di tutti capi” tychże kościołów. Nie znaczy to również, że ma władzę absolutną, autorytet absolutny, czy wszyscy „klękają do miecza” wielkiego Knuta. Ma za to wiedzę i Biblię bardzo dobrze opracowaną, dzięki czemu może nam ową wiedzę przekazywać.
Zdziwi to może krytyków, ale każdy, nawet nowy, może wytknąć Knutowi błąd rozumowania i przedyskutować to z nim. To się tyczy każdego z naszych liderów / starszych. Poprzez rozmowę i wyjaśnianie nieporozumień dążymy do oczyszczania konfliktów i negatywnych emocji. Face to face, nie za pośrednictwem smsów, pośredników, czy za plecami. Stosujemy to na wszystkich poziomach, jak równi z równymi. Jeśli coś Ci nie odpowiada – powiedz mi to prosto w twarz!
To jedna z naszych „zasad”. Tak, zasad, bo wbrew temu, co można sądzić, Biblia jest pełna (dobrych) zasad. Jedną z nich jest – Mt 18,15-17 (UBG):
• 15 Jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, idź, strofuj go sam na sam. Jeśli cię usłucha, pozyskałeś twego brata.
• 16 Jeśli zaś cię nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków oparte było każde słowo.
• 17 Jeśli ich nie usłucha, powiedz kościołowi. A jeśli kościoła nie usłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.
To bardzo sprawnie działa i pozwala wyładować się z negatywnych emocji, nieporozumień, czy złych myśli wobec siebie nawzajem. Całkiem odwrotnie, niż my-Polacy mamy w tradycji. Coś w tej Biblii jednak jest, jakby pisał ją jakiś Duch Święty, czy co?
Wracając do Knuta – nie raz i nie dwa było tak, że ktoś czuł, że Knut przesadza i rozmawiał z nim o tym. Lub jakiś inny lider był upominany, że „sorry, chyba przegiąłeś”. Generalnie kierujemy się pokorą i rozmawianiem o problemach. Takie mam doświadczenia ja, przy czym miejcie na uwadze, że kościołów domowych jest kilka (naście) w różnych częściach Polski i niekoniecznie jest to regułą. Ale wzorzec jest.
Alarmujące są Wasze wypowiedzi o tym, że niektórzy ludzie z KD się od Was odcinają, ostrzegają, zrywają kontakty itp. Itd. Etc. Dlatego alarmujące, że ciągle powtarzamy na spotkaniach i poza spotkaniami, że wierzymy we wspólnotę wierzących w ciele Chrystusa jako całości. Ba, uważamy, że nawet niektórzy Katolicy mogą być zbawieni. I mamy inną niepisaną zasadę, że nie wyciągamy nikogo z innych kościołów – dążymy tylko do tego, by ludzie byli zbawieni, a ich życie odmienione dzięki Jezusowi. A w jakim kościele to już nie nasza sprawa. Fajnie, jeśli decydują się, by przychodzić do nas, ale nie mamy nic przeciwko uczęszczania w różne miejsca. Jak ktoś ma czas i ochotę…to czemu nie?
Mogę generalizować, bo znam tylko perspektywę warszawską. Nie wiem, jak to wygląda w innych miastach lub jak inni ludzie z naszych KD myślą. Dlatego powstaje pytanie – czy Wasze spostrzeżenia tyczą się całej tej inicjatywy, czy raczej poszczególnych osób, które mogły wypowiedzieć swoje perspektywy? Które zwyczajnie przesadziły?
Chętnie skonfrontował bym wszystkich zawiedzionych i przestraszonych z tego wątku z osobami, które im coś nagadały. Ba!, jeśli byście chcieli i wyrażali potrzebę, to mógłbym nawet zawędrować do Wrocławia lub w inne miasta! Bo nie może być tak, że ludzie z KD wygadują takie rzeczy, odcinają się i uprawiają sekciarstwo. Jednakże istotne jest zweryfikowanie face to face, nie za plecami, czy na jakimś forum. Bo łatwo jest rozmawiać o kimś, gdy go nie ma – trudniej, gdy patrzy Ci w oczy. Warto też robić to pod przewodnictwem Ducha Świętego i np. pomodlić się przed tak ważką rozmową, co też czynimy.
b) Napisałem wcześniej liderzy / starsi – a kim oni są? W Biblii przecie są wymienieni. Ich rola u nas nie polega na „gurowaniu", lecz prowadzeniu:
Spotkań – bo ktoś musi być gospodarzem, by był jako taki porządek.
Modlitw – by nie było głuchej ciszy i zawsze ktoś wykonuje ten pierwszy krok.
Ale też ludzi, bo każdy z nas napotyka na fale Tsunami w swoim życiu i nieraz dobrze jest mieć kogoś, kto Cię wesprze, by je przetrwać. Oczywiście, od tego mamy cały kościół, ale nie ze wszystkimi problemami można się zwrócić do każdego. Niektóre potrzebujemy skonsultować z kimś, komu najbardziej ufamy (przyjaciel, rodzic, brat). Przy czym czasem lepiej jest skonsultować to z kimś, komu z jednej strony ufamy, a z drugiej strony ma od nas większe doświadczenie.
Od razu dementuję – nie ma czegoś takiego, że każdy ma opiekuna. Preferujemy model uczniostwa, ale nikt nie jest do niego zmuszany. Ludzie sami proszą liderów o prowadzenie i uczenie, widząc jak dzięki temu można wzrosnąć, ucząc się od osób bardziej doświadczonych. Ale nie każdy z tego korzysta – i nikomu to nie przeszkadza! Może to tak wyglądać, że każdy jest przez kogoś prowadzony, ale możliwe, że to ze względu na stosunkowo małą liczbę osób w kościele.
c) Spotkania – jak one wyglądają? Szczerze powiem – nie wiem. Każdy KD ma własną formułę i nie ma reguł, jest duża dowolność. Jednym z najczęściej powtarzających się punktów jest „za co mógłbyś podziękować Bogu w tym tygodniu”. Nastawiamy się na dziękowanie Bogu (i wychwalamy jego, nie Knuta!). Co nie oznacza, że wykluczamy inne sprawy – jak komuś ciężko, to o tym mówi wprost, a ludzie oferują modlitwę i pomoc rzeczywistą (czynami, nie tylko słowami). Dodatkowo, nie ma obowiązku wypowiedzi – jak ktoś nie wie, co powiedzieć, to nie musi.
W KD, w którym ja jestem mamy po tym wspólną modlitwę, przy czym modlą się chętni – nie ma wyznaczania (kilka razy praktykowaliśmy np. by każdy pomodlił się o osobę z lewej/prawej ale to nie jest przymus, nie ma presji, parę osób opuszczało swoją „kolejkę”). Przeważnie i tak modlimy się w stylu FFA (free-for-all).
Potem jeśli jest ochota to śpiewamy, choć nie jest to regułą.
Następnie osoby bardziej doświadczone z wiarą mają głos i czasem mówią nauczanie – przy czym nie jest to prawda objawiona i jedyna, dyskusja jest dozwolona. Preferujemy jednak, by odbywały się one po ustalonym porządku, by go nie zaburzać – nieraz kwestie do dyskusji to kwestie doktryny i nie wszyscy chcą tego słuchać. Co ciekawe – każdy może coś powiedzieć! Każdy może podzielić się tym, co czuje lub co mu/jej Bóg zsyła. I tak też się dzieje!
Na końcu mamy początek, czyli przewrotnie mówiąc, zaczynamy główną część spotkania. Bo uznajemy, że kościół to nie tylko grupki, ale przede wszystkim relacje między nami. Każdy gada z kim chce, ludzie się sobą nawzajem interesują, dyskutują, dzielą wydarzeniami z życia, problemami i sukcesami. Nieraz ta część jest dwa razy dłuższa od poprzedniej. Ludzie też spontanicznie modlą się o jakieś sprawy w mniejszych kółeczkach. W ten sposób – kościół żyje, a ludzie rzeczywiście są zainteresowani sobą nawzajem.
To wszystko objawia się też w spotkaniach nieregularnych – każdy spotyka się z każdym, robimy wypady na jakieś eventy, organizujemy planszówki, domówki itp. Itd. Czy to coś dziwnego? Ludzie pielęgnują relację poza „oficjalnymi” spotkaniami. Można na sobie polegać, nawiązują się przyjaźnie i mocne więzi. A to wszystko zawsze oddajemy Jezusowi pod opiekę, wychwalając Boga, że nas tak poprowadził. Ponownie pytam – czy ktoś ma z tym jakiś problem?
Tak jest w moim KD, ale praktycznie każdy ma własną formułę.
d) Uczniostwo – czymże jest? Czemu się nim kierujemy? Ano dlatego, że to działa od wieków – uczeń najskuteczniej nabywał wiedzę podpatrując nauczyciela. Dopiero później wprowadzono masowe szkoły, gdzie nikt niczego się nie uczy. W modelu uczniowskim mamy nawet większy stopień zażyłości – nauczyciel jest jednocześnie przyjacielem, więc z jednej strony przekazuje wiedzę, koryguje, pokazuje wzorce, ale też wspiera w problemach (pisałem wyżej).
Przy czym ograniczamy nauczanie do minimum – fundamenty wiary z Heb 6,1-2, jako podstawa, bardziej zaangażowani uczą się też wartości chrześcijańskich i nabywają wiedzę o życiu z Bogiem, rozwiązywaniu konfliktów itp. Zasada – utrzymać nauczanie możliwie prostym, by móc je potem łatwo przekazać innym.
Niektórzy wspominali, że uczymy też rysunku ewangelii – to prawda. Większość ludzi, nawet biblijnych chrześcijan – nie potrafi prosto i logicznie powiedzieć, o co z tym Jezusem chodzi. Dlatego uczymy tego schematu, jest on bardzo pomocny i obrazowy. W czym więc problem? Nie podoba się – nie używaj, zmodyfikuj, Twoja sprawa. Nauczyciele / liderzy podają swoje metody, od Ciebie zależy, czy to przyjmiesz, czy podyskutujesz, czy olejesz i pójdziesz swoją drogą.
Właśnie, dyskusja – jako odwykowicze ją uwielbiamy, czyż nie? Czy jest ona dobra? Tak. Czy zawsze warto ją
przeprowadzać? Uważam, że: nie, nie i jeszcze raz nie. Jest czas na wszystko, parafrazując Koheleta. Tak i dyskusja jest mile widziana, ale w odpowiednim czasie. U nas przeważnie po „oficjalnym” spotkaniu, kiedy to każdy ma chwilę dla każdego. Dlaczego tak? Bo jak uskutecznialiśmy dyskusję w trakcie to psuła nastroje i cały wieczór. Przy bardziej zażartych osobnikach absorbowała cały czas ze spotkania – a nie każdy chciał tego słuchać. Dodatkowo, świeżaki w wierze łamały się w duchu, mając mętlik w głowie. Grupa Odwyk-Warszawa tak działała przez długi czas, przez co zamieniła się w kółko wzajemnej dyskusjo-adoracji i odstraszała ludzi. Sam chciałem przestać chodzić, ze względu na brak sensu takiego działania.
---
Można by jeszcze więcej pisać, tylko kto to przeczyta? Ktoś, kto ma czas, więc będzie w kółko i kółko dyskutował. Sam piszę to w pracy, bo nie mam kiedy. Dlatego też raczej nie liczcie na dyskusję w nieskończoność ze mną tutaj.
Jeśli masz jakiś problem z opinią na temat KD, spotkaj się ze mną! Zachęcam.
Jeśli masz problem z kimś z naszych KD – spotkaj się ze mną i z nim/nimi! Wyjaśnimy sprawę, pogadamy o kościele po ludzku i z Duchem Świętym za przewodnikiem. Zachęcam.
Jeśli ktoś zachowuje się jak sekciarz w naszych KD – daj znać, również się spotkamy trójstronnie – by nie mówić czegoś za plecami. Zachęcam.
Jeśli chcesz po prostu pogadać – napisz, wpadnij, pogadajmy. Zachęcam.
Obiecuję, nie zjem Cię, nie będę manipulował, nie będę Cię wciągał do nas. Będę Cię tylko męczył, by usłyszeć wszystkie zarzuty, z konkretami, z opinią i z wytyczeniem osób, które zachowują się sekciarsko.
Dane:
Telefon: 606 745 507. Imię: Adrian.
P.S. Akurat gdy to pisałem w przerwach obowiązków robotniczych, Martin wrzucił post o tym, że nikt z KD się nie wypowiada. Dobry tajming