2018-07-22, 12:42 PM
Z pewną nieśmiałością - jeśli można włączyć się w dyskusję...?
Też się wzdrygam na samą myśl oddawania życia za "sprawę". Tym bardziej, że tak się dzieje. Ludzie w dobrej wierze szli za Hitlerem, za Stalinem. Uwierzyli w ich obietnice, myśleli, że działają ku dobrym celom.
Nie wiedzieli, że są manipulowani, wierzyli, iż działają w dobrej sprawie, dla lepszej przyszłości swoich dzieci.
Uczniowie Jezusa wiedzieli, że zmarł i zmartwychwstał. Nie były to obietnice, w które mieli uwierzyć w przyszłości, ani coś, co się wydarzyło w zamierzchłej przeszłości. Oni nie wierzyli - widzieli to i wiedzieli.
Na podstawie swojej wiedzy uznali, że skoro spełniło się to, co zapowiadał (a rzecz nie była błaha i zdarzająca się codziennie), to nie mają powodu, aby nie wierzyć w Jego pozostałe słowa.
Oczekiwali przywódcy politycznego, który poprawi ich ekonomiczny byt. Wodza jak się patrzy.
Ten okazał się zupełnym przeciwieństwem oczekiwań. Poległ na całej linii i to haniebną śmiercią.
Głoszenie o Nim później, skoro widzieli/wiedzieli, że zmarł i jak zmarł, gdy można było stracić z tego powodu własne życie, w najmniejszym stopniu nie pozwala myśleć, że stworzyli jakąś "sprawę".
Po co mieliby to robić? W środowisku, w którym inni pukaliby się w głowę, a oni sami nie mieliby z tego powodu żadnego rodzaju profitów.
Zmartwychwstanie zupełnie zmieniło sytuację.
Uczniowie nie umierali za "sprawę". Oni - na bazie faktów - zostali przekonani, że Bóg przebaczył im grzechy i że ich życie nie kończy się wraz z cielesną śmiercią, ale czeka ich życie wieczne z Bogiem. Życie na tej ziemi poszerzyło swój zakres, przestało być wartością najwyższą. Wiedzieli, kto jest tego sprawcą i co zrobić, aby już teraz zostać uniewinnionym, a tym samym nie podlegać pod ostateczny sąd i tą dobra nowiną dzielili się z innymi.
Też się wzdrygam na samą myśl oddawania życia za "sprawę". Tym bardziej, że tak się dzieje. Ludzie w dobrej wierze szli za Hitlerem, za Stalinem. Uwierzyli w ich obietnice, myśleli, że działają ku dobrym celom.
Nie wiedzieli, że są manipulowani, wierzyli, iż działają w dobrej sprawie, dla lepszej przyszłości swoich dzieci.
Uczniowie Jezusa wiedzieli, że zmarł i zmartwychwstał. Nie były to obietnice, w które mieli uwierzyć w przyszłości, ani coś, co się wydarzyło w zamierzchłej przeszłości. Oni nie wierzyli - widzieli to i wiedzieli.
Na podstawie swojej wiedzy uznali, że skoro spełniło się to, co zapowiadał (a rzecz nie była błaha i zdarzająca się codziennie), to nie mają powodu, aby nie wierzyć w Jego pozostałe słowa.
Oczekiwali przywódcy politycznego, który poprawi ich ekonomiczny byt. Wodza jak się patrzy.
Ten okazał się zupełnym przeciwieństwem oczekiwań. Poległ na całej linii i to haniebną śmiercią.
Głoszenie o Nim później, skoro widzieli/wiedzieli, że zmarł i jak zmarł, gdy można było stracić z tego powodu własne życie, w najmniejszym stopniu nie pozwala myśleć, że stworzyli jakąś "sprawę".
Po co mieliby to robić? W środowisku, w którym inni pukaliby się w głowę, a oni sami nie mieliby z tego powodu żadnego rodzaju profitów.
Zmartwychwstanie zupełnie zmieniło sytuację.
Uczniowie nie umierali za "sprawę". Oni - na bazie faktów - zostali przekonani, że Bóg przebaczył im grzechy i że ich życie nie kończy się wraz z cielesną śmiercią, ale czeka ich życie wieczne z Bogiem. Życie na tej ziemi poszerzyło swój zakres, przestało być wartością najwyższą. Wiedzieli, kto jest tego sprawcą i co zrobić, aby już teraz zostać uniewinnionym, a tym samym nie podlegać pod ostateczny sąd i tą dobra nowiną dzielili się z innymi.