Mateusz, Bastek
Nie wiem czy dobrze Was zrozumiałem. Czy uważacie, że Bóg w stworzonym przez siebie od podstaw świecie nie ma prawa oczekiwać, że Jego zasady będą respektowane?
Stworzył nas tak, że mamy możliwość odczuwać wiele radości z (np z sexu, jedzenia, picia alkoholu, relacji z innymi, wysiłku, rozrywki, uczenia się i różnych innych działań), ale ograniczył je w rozsądny sposób tak by wpływało to pozytywnie na bliźnich i umożliwiało przy okazji okazanie wdzięczności za to Stwórcy.
I tak np współżycie cielesne ograniczył tylko do związku małżeńskiego mężczyzny i kobiety, po to by wzmacniało to relacje pomiędzy małżonkami.
Miał do tego prawo? Oczywiście, że tak.
Dał jedzenie, alkohol i też zaleca w tym umiar. Uważam, że ma to też sensowne uzasadnienie.
Bóg miał do tego prawo? Wydaje mi się, że to oczywiste.
Uważacie inaczej?
Mateusz napisałeś, że odpowiadanie za grzechy Adama i Ewy przez potomków jest "absurdalnie niesprawiedliwe". Dlaczego tak uważasz?
W zupełnie naturalny sposób ponosimy przecież różne skutki/konsekwencje działań naszych przodków.
Alternatywą byłoby chyba konstruowanie niezliczonej ilości alternatywnych światów gdzie Bóg na miejsce Adama i Ewy podstawiał by po kolei we wszystkich kombinacjach kolejne osoby i pozwolił im przeżywać te same sytuację itp. Tylko po co? Bez sensu.
Ponosimy w naturalny sposób konsekwencje np:
- tego, że jakiemuś panu w nastym wieku nie wyszło polowanie, wkurzył się i by odreagować najechał na sąsiada i uprowadził jego poddanych przez co np urodził się jakiś nasz przodek, albo przesunięto granicę
- tego że pradziadek spóźnił się na pociąg i w wyniku tego poznał prababcię,
- tego że babcia zaliczyła wpadkę i 9 miesięcy później przyszła na świat mama.
Albo choćby tego że Wanda nie chciała Niemca.
Tak działa dorosły świat.
Tak samo jak konsekwencje buntu zdrady Adama dotknęły potomstwo Adama.
Przyczyna i nieunikniony skutek.
Maszyna umożliwiająca powrót do przeszłości to mit. Jeśli zrobił się bałagan, to aby powróciło to do wcześniejszego stanu to trzeba się i utrudzić i ubrudzić.
Idźmy dalej. Bóg postanowił, że Mesjasz będący obiecanym potomkiem mającym naprawić część przykrych konsekwencji w jakie wpędził nas Adam miał pojawić się na Ziemi.
W narodzie mającym przestrzegać pewnego szczególnego prawa.
W krainie którą Bóg przeznaczył dla nich to uważasz, że nie miał do tego prawa?
Sytuacja była zresztą wyjątkowa. Nigdy więcej miała się nie powtórzyć. Dotyczyła przyjścia Mesjasza.
To co robili tam Kananejczycy naprawdę wołało o pomstę do nieba i bardzo jestem ciekaw czy miałbyś cierpliwość i wyrozumiałość do takich lokatorów. Zwłaszcza do lokatorów w takim szczególnym, wyjątkowym miejscu.
Przypuszczam iż wątpię...
Poza tym...hm... informacja o tym, że Bóg przeznaczył tą krainę dla narodu wybranego została zapowiedziana 400 lat wcześniej. Przed wkroczeniem Izraeliów do ziemi obiecanej przez 40 lat mieszkańcy Kanaanu mieli możliwość słyszeć wiele informacji o tym, że zapowiedź ta staje się realna.
Pomyślmy. Przez 40 długich lat docierają informacje że tłum niewolników pochodzących od Abrahama w cudowny sposób został wyzwolony z niewoli. Zorganizowany w naród.
Otrzymał wyjątkowe prawo i przez ten cały czas jeszcze w jakiś niewyobrażalny sposób funkcjonuje na pustyni gdzie przecież nie ma warunków do tego by mogli żyć. Co rusz docierają informację, że szykuje się do zamieszkania w krainie, którą obiecał im sam Jehowa - Stwórca Ziemi. Dokonuje przy tym wiele cudów potwierdzających, że zamiar zrealizuje.
Czy w takiej sytuacji nie byłoby rozsądne się wyprowadzić? Albo postąpić tak jak chociażby Rachab lub Gibeonici?
Do kogo można mieć pretensje gdy w końcu przychodzą Izraelici? Chyba tylko do swojej głupoty.
Przez 40 lat to chyba bym się nawet zdecydował wizę do Stanów wyrobić...?
Jeszcze jedno.
Co jest lepsze?
Podtrzymywanie przez wieczność stanu ludzi w którym każde kolejne pokolenie będzie tak jak poprzednicy chorowało, starzało się i umierało? Czy może lepsze jest odwrócenie tego stanu i umożliwienie chętnym - którzy pokażą, że im na tym zależy - takiego życia jakie miał Adam przed grzechem?
Nawet jak by mi ktoś obiecywał super opiekę lekarską i luksusowy dom starości w jakimś fajnym miejscu to wolałbym to o czym przekonująco mówił Jezus - życie wieczne bez bólu i śmierci.
"I Bóg otrze z ich oczu wszystkie łzy. Nie będzie już śmierci, smutku, krzyku ani bólu. To, co było kiedyś, przeminęło”.
Obj 21:4
Więcej o tym jak można rozumieć Boże podejście do Kananejczyków tutaj:
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/2010006
Nie wiem czy dobrze Was zrozumiałem. Czy uważacie, że Bóg w stworzonym przez siebie od podstaw świecie nie ma prawa oczekiwać, że Jego zasady będą respektowane?
Stworzył nas tak, że mamy możliwość odczuwać wiele radości z (np z sexu, jedzenia, picia alkoholu, relacji z innymi, wysiłku, rozrywki, uczenia się i różnych innych działań), ale ograniczył je w rozsądny sposób tak by wpływało to pozytywnie na bliźnich i umożliwiało przy okazji okazanie wdzięczności za to Stwórcy.
I tak np współżycie cielesne ograniczył tylko do związku małżeńskiego mężczyzny i kobiety, po to by wzmacniało to relacje pomiędzy małżonkami.
Miał do tego prawo? Oczywiście, że tak.
Dał jedzenie, alkohol i też zaleca w tym umiar. Uważam, że ma to też sensowne uzasadnienie.
Bóg miał do tego prawo? Wydaje mi się, że to oczywiste.
Uważacie inaczej?
Mateusz napisałeś, że odpowiadanie za grzechy Adama i Ewy przez potomków jest "absurdalnie niesprawiedliwe". Dlaczego tak uważasz?
W zupełnie naturalny sposób ponosimy przecież różne skutki/konsekwencje działań naszych przodków.
Alternatywą byłoby chyba konstruowanie niezliczonej ilości alternatywnych światów gdzie Bóg na miejsce Adama i Ewy podstawiał by po kolei we wszystkich kombinacjach kolejne osoby i pozwolił im przeżywać te same sytuację itp. Tylko po co? Bez sensu.
Ponosimy w naturalny sposób konsekwencje np:
- tego, że jakiemuś panu w nastym wieku nie wyszło polowanie, wkurzył się i by odreagować najechał na sąsiada i uprowadził jego poddanych przez co np urodził się jakiś nasz przodek, albo przesunięto granicę
- tego że pradziadek spóźnił się na pociąg i w wyniku tego poznał prababcię,
- tego że babcia zaliczyła wpadkę i 9 miesięcy później przyszła na świat mama.
Albo choćby tego że Wanda nie chciała Niemca.
Tak działa dorosły świat.
Tak samo jak konsekwencje buntu zdrady Adama dotknęły potomstwo Adama.
Przyczyna i nieunikniony skutek.
Maszyna umożliwiająca powrót do przeszłości to mit. Jeśli zrobił się bałagan, to aby powróciło to do wcześniejszego stanu to trzeba się i utrudzić i ubrudzić.
Idźmy dalej. Bóg postanowił, że Mesjasz będący obiecanym potomkiem mającym naprawić część przykrych konsekwencji w jakie wpędził nas Adam miał pojawić się na Ziemi.
W narodzie mającym przestrzegać pewnego szczególnego prawa.
W krainie którą Bóg przeznaczył dla nich to uważasz, że nie miał do tego prawa?
Sytuacja była zresztą wyjątkowa. Nigdy więcej miała się nie powtórzyć. Dotyczyła przyjścia Mesjasza.
To co robili tam Kananejczycy naprawdę wołało o pomstę do nieba i bardzo jestem ciekaw czy miałbyś cierpliwość i wyrozumiałość do takich lokatorów. Zwłaszcza do lokatorów w takim szczególnym, wyjątkowym miejscu.
Przypuszczam iż wątpię...
Poza tym...hm... informacja o tym, że Bóg przeznaczył tą krainę dla narodu wybranego została zapowiedziana 400 lat wcześniej. Przed wkroczeniem Izraeliów do ziemi obiecanej przez 40 lat mieszkańcy Kanaanu mieli możliwość słyszeć wiele informacji o tym, że zapowiedź ta staje się realna.
Pomyślmy. Przez 40 długich lat docierają informacje że tłum niewolników pochodzących od Abrahama w cudowny sposób został wyzwolony z niewoli. Zorganizowany w naród.
Otrzymał wyjątkowe prawo i przez ten cały czas jeszcze w jakiś niewyobrażalny sposób funkcjonuje na pustyni gdzie przecież nie ma warunków do tego by mogli żyć. Co rusz docierają informację, że szykuje się do zamieszkania w krainie, którą obiecał im sam Jehowa - Stwórca Ziemi. Dokonuje przy tym wiele cudów potwierdzających, że zamiar zrealizuje.
Czy w takiej sytuacji nie byłoby rozsądne się wyprowadzić? Albo postąpić tak jak chociażby Rachab lub Gibeonici?
Do kogo można mieć pretensje gdy w końcu przychodzą Izraelici? Chyba tylko do swojej głupoty.
Przez 40 lat to chyba bym się nawet zdecydował wizę do Stanów wyrobić...?
Jeszcze jedno.
Co jest lepsze?
Podtrzymywanie przez wieczność stanu ludzi w którym każde kolejne pokolenie będzie tak jak poprzednicy chorowało, starzało się i umierało? Czy może lepsze jest odwrócenie tego stanu i umożliwienie chętnym - którzy pokażą, że im na tym zależy - takiego życia jakie miał Adam przed grzechem?
Nawet jak by mi ktoś obiecywał super opiekę lekarską i luksusowy dom starości w jakimś fajnym miejscu to wolałbym to o czym przekonująco mówił Jezus - życie wieczne bez bólu i śmierci.
"I Bóg otrze z ich oczu wszystkie łzy. Nie będzie już śmierci, smutku, krzyku ani bólu. To, co było kiedyś, przeminęło”.
Obj 21:4
Więcej o tym jak można rozumieć Boże podejście do Kananejczyków tutaj:
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/2010006