2016-03-09, 02:00 AM
Eliahu, to nie jest kwestia filozofii Sokratesa. To są rzeczy wynikające z logiki. W jednakowym stopniu dotyczą debat o istnieniu Boga, smerfów, ewolucji, geometrii nieuklidesowych i naleśników z serem. Chyba, że założysz, że atrybuty Boga nie muszą być logiczne - ale wtedy na jakiej podstawie o nich rozmawiamy? :-)
Generalnie jeśli pokażesz sprzeczność płynącą z istnienia Boga, to dla większości rozsądnych ludzi będzie to dowód. I w tę stronę idzie - z tego co widziałem - znaczna część argumentacji ateistów, w tym problem cierpienia, paradoks wszechmocy i inne podobne. Natomiast brakiem dowodu na istnienie Boga można uzasadnić co najwyżej agnostycyzm (postawę "nie wiem czy jest Bóg").
Jest po prostu kilka prostych zasad higieny umysłowej. Jak coś twierdzę, to udowadniam. Jak ktoś inny coś twierdzi, to wymagam dowodu. Jeśli dyskutant nie potrafi udowodnić tezy przeciwnej, to nie traktuję tego jako dowodu na swoją. Jeśli sam nie potrafię obalić tezy dyskutanta, to nie pozwalam mu uznać tego za dowód tej tezy. Nie przejmuję się szczególnie tezami niemożliwymi do sprawdzenia (patrz: twój przykład o smerfach).
Generalnie jeśli pokażesz sprzeczność płynącą z istnienia Boga, to dla większości rozsądnych ludzi będzie to dowód. I w tę stronę idzie - z tego co widziałem - znaczna część argumentacji ateistów, w tym problem cierpienia, paradoks wszechmocy i inne podobne. Natomiast brakiem dowodu na istnienie Boga można uzasadnić co najwyżej agnostycyzm (postawę "nie wiem czy jest Bóg").
Jest po prostu kilka prostych zasad higieny umysłowej. Jak coś twierdzę, to udowadniam. Jak ktoś inny coś twierdzi, to wymagam dowodu. Jeśli dyskutant nie potrafi udowodnić tezy przeciwnej, to nie traktuję tego jako dowodu na swoją. Jeśli sam nie potrafię obalić tezy dyskutanta, to nie pozwalam mu uznać tego za dowód tej tezy. Nie przejmuję się szczególnie tezami niemożliwymi do sprawdzenia (patrz: twój przykład o smerfach).