Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Denominacje chrześcijańskie
#1
Ktoś ma jakiś pomysł skąd to się bierze?
Skąd ta wielorakość i różnorodność kościołów chrześcijańskich?
Bóg, jak powiedziano, jest Bogiem pokoju....
Czy rozłamy chrześcijaństwa prowadzą do pokoju czy, jakby wręcz przeciwnie?
Ma ktoś jakąś teorię po co i dlaczego te byty się mnożą?
  A może się nie mnożą tylko powtarzają na łamach historii?
Ciekaw jestem jak tą mnogość chrześcijańskich wyznań, tłumaczą chrześcijanie, ale ciekaw jestem opinii nie tylko chrześcijan
Jak myślicie skąd taką totalna rozbieżność w postrzeganiu tego samego Boga?
Gamaliel miał rację czy nie miał? Wg NT?
Tyle denominacji, a Ewangelii dalej rozmnaża się przez pączkowanie?
Każdy bierze co chce, a będzie rozliczony z tego co powinien?
Jak to mówił Konq:
Osochodzi, ale osochodzi?

Wiem sporo pytań w jednym, ale nie lubię się rozdrabniać.
Odpowiedź na pytanie główne pewnie da odpowiedź na pośrednie

Zapraszam do wyrażania swoich opinii
#2
(2017-08-01, 08:47 PM)Gerald napisał(a): Zapraszam do wyrażania swoich opinii

Moim zdaniem powodem jest Wiara i Duch Święty (Ręczniczek Do Wycierania Mordy).
Dla Kościoła Katolickiego najważniejszy jest Kościół i tradycja. Dopiero dalej jest Bóg, Wiara itp. Dlatego trwa niezmieniony.
Nowe chrześcijaństwo głosi, że najważniejsza jest Wiara. Mało tego: ważna jest TA wiara. Czyli, nie ważne że wierzysz, ważne JAK wierzysz.
A każdy inaczej wierzy. Więc dla spokoju sumienia zakłada własny kościół.

A że w każdy z kościołów jest coś co nie pasuje innym kościołom? Zawsze może się wytrzeć Ręczniczkiem.
Taaaaak. Ręczniczek do dobry wentyl dla sumienia.




Mało składnie jak zawsze. Jak przemyślę dokładnie, to dopiszę.
A piszę szybko żebyś się nie poczuł zignorowany :-)
#3
https://pl.wikipedia.org/wiki/Memetyka

Tyle w temacie Smile
#4
(2017-08-01, 08:47 PM)Gerald napisał(a): Ktoś ma jakiś pomysł skąd to się bierze?
Skąd ta wielorakość i różnorodność kościołów chrześcijańskich?
Bóg, jak powiedziano, jest Bogiem pokoju....
Czy rozłamy chrześcijaństwa prowadzą do pokoju czy, jakby wręcz przeciwnie?
Ma ktoś jakąś teorię po co i dlaczego te byty się mnożą?
  A może się nie mnożą tylko powtarzają na łamach historii?
Ciekaw jestem jak tą mnogość chrześcijańskich wyznań, tłumaczą chrześcijanie, ale ciekaw jestem opinii nie tylko chrześcijan
Jak myślicie skąd taką totalna rozbieżność w postrzeganiu tego samego Boga?
Gamaliel miał rację czy nie miał? Wg NT?
Tyle denominacji, a Ewangelii dalej rozmnaża się przez pączkowanie?
Każdy bierze co chce, a będzie rozliczony z tego co powinien?
Jak to mówił Konq:
Osochodzi, ale osochodzi?

Wiem sporo pytań w jednym, ale nie lubię się rozdrabniać.
Odpowiedź na pytanie główne pewnie da odpowiedź na pośrednie

Zapraszam do wyrażania swoich opinii

Powody są dwa a może trzy: 
1. Pieniądze
2. Pycha 
3. Mentalność ludzka

1. Religia to interes. Można na tym nieźle zarobić. Sanktuaria. Dewocjonalia. Obrzędy.
2. W sensie jednostkowym: Sława i znowu pieniądze. Uzdrawiania, manipulacja, tłumami, oryginalne nauczanie. Bo to ja odkryłem/am prawdę, której inni nie chcą przyjąć, więc muszę założyć nowy kościół.
3. Mentalność ludzka.
Ludzie w dużej części, czują się bliżej prawdy, jak wchodzą w nową ideologię. Najlepiej jak jest Ona niszowa. Nawet jak stara się opierać na jakiejś "dawnej" nauce. Prawdziwy jest tylko nasz Zbór i nasi Przełożeni. 
Człowiek ulega wypaleniu i potrzebuje, od czasu do czasu kopnięcia prądem, by dalej działać.
Tłumy niestety lubią być manipulowane w sensie, żeby ktoś za nich myślał, decydował co mają robić jak myśleć. Są jeszcze indywidualiści. Oni też robią zamieszanie. Jedni przeginają w stronę rozumu i kija od szyi do tyłka, drudzy tylko Duch ŚW. i emocje. 

Kiedyś ktoś mi mówił, że fajnie by było po prostu się spotykać w domu czy na spacerze. Dzielić się życiem z Bogiem. Modlić się. Czasem razem spędzić wolny czas. Tak bez formalności, nazywania. Ale tak się nie da. Dla mnie to w sensie grupy Utopia. Prędzej czy później ktoś zapragnie Organizacji, przełożonych itd. Teraz się ludzie zachłystują Ruchem Domowych Kościołów, bo to niby takie nieformalne, swobodne. Ale dla mnie to inna forma Zborów np. Babtystów. I nie chodzi mi w tym momencie o to, że takie spotkania są dobre, czy złe. Mnie idzie tylko o to, że to tak naprawdę tylko pozorna ucieczka od Organizacji.

Czasami nie wiem, co myśleć? Każdy bez względu na to kim jest zmaga się z pytaniami o sens, ostateczność. Czy takie rzeczy niepojęte da się zamknąć w karby doktryn, organizacji, władzy?  Wydaje się, że nie. Ale ta Organizacja taka czy inna, nowa denominacja w nas jest. Ktoś kiedyś zauważył, że apostołowie żyli z Bogiem cały czas. A my od spotkania do spotkania, a pomiędzy jest zwyczajne życie.

Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» czy może tylko Nasze doktryny i setki denominacji? Tak sobie czasem myślę... choć może nie jestem wiarygodna, bo na dzień dzisiejszy czuję się na rozdrożu.  Undecided  Pozdrawiam.

(2017-08-02, 08:02 AM)Powała napisał(a):
(2017-08-01, 08:47 PM)Gerald napisał(a): Zapraszam do wyrażania swoich opinii

Moim zdaniem powodem jest Wiara i Duch Święty (Ręczniczek Do Wycierania Mordy).
Dla Kościoła Katolickiego najważniejszy jest Kościół i tradycja. Dopiero dalej jest Bóg, Wiara itp. Dlatego trwa niezmieniony.
Nowe chrześcijaństwo głosi, że najważniejsza jest Wiara. Mało tego: ważna jest TA wiara. Czyli, nie ważne że wierzysz, ważne JAK wierzysz.
A każdy inaczej wierzy. Więc dla spokoju sumienia zakłada własny kościół.

A że w każdy z kościołów jest coś co nie pasuje innym kościołom? Zawsze może się wytrzeć Ręczniczkiem.
Taaaaak. Ręczniczek do dobry wentyl dla sumienia.




Mało składnie jak zawsze. Jak przemyślę dokładnie, to dopiszę.
A piszę szybko żebyś się nie poczuł zignorowany :-)

Z tym ręczniczkiem, to coś jest na rzeczy.  Wink
#5
Joann071
Chyba wyczerpałaś z mozołem budowany temat. EchWink

I ręczniczek mnie zaciekawił, a że prosty jestem jak cep to proszę o wyjaśnienie. Co ma boks do chrześcijaństwa?

Aha, Joann071 czemu czujesz się na rozdrożu?
#6
Gerald myślałam, aby coś dopisać, bo nowa myśl mi przyszła. Wbrew pozorom nie wyczerpałam tematu. Piszesz, że Bóg jest Bogiem Pokoju. Tak. Ale ten Pokój nie jest z tego Świata. I dlatego to jest coś co każdy chrześcijanin ma w sobie w relacji z Panem Bogiem. Martin próbował to tłumaczyć Eliahu. A o ręczniczku napisał Powała i ja to zrozumiałam przede wszystkim tak, że wyciera się ręczniczek służy do wycierania rzeczy, które są niewygodne w wypełnianiu wobec Boga. Mogłabym to wytłumaczyć w oddzielnym poście na przykładzie wstrętu do rozwodnika nie wierzącego, a równocześnie usprawiedliwieniu tego samego grzechu w Zborach i KK. Ale nie wiem, czy warto o tym pisać oddzielnie? Pozdrawiam.

(2017-08-06, 12:31 PM)joann071 napisał(a): Gerald myślałam, aby coś dopisać, bo nowa myśl mi przyszła. Wbrew pozorom nie wyczerpałam tematu. Piszesz, że Bóg jest Bogiem Pokoju. Tak. Ale ten Pokój nie jest z tego Świata. I dlatego to jest coś co każdy chrześcijanin ma w sobie w relacji z Panem Bogiem. Martin próbował to tłumaczyć Eliahu. A o ręczniczku napisał Powała i ja to zrozumiałam przede wszystkim tak, że wyciera się ręczniczek służy do wycierania rzeczy, które są niewygodne w wypełnianiu wobec Boga. Mogłabym to wytłumaczyć w oddzielnym poście na przykładzie wstrętu do rozwodnika nie wierzącego, a równocześnie usprawiedliwieniu tego samego grzechu w Zborach i KK. Ale nie wiem, czy warto o tym pisać oddzielnie? Pozdrawiam.

Gerald a co do rozdroża to nachodzą mnie różne myśli, bo jak się człowiek ciągle styka z manipulacjami religijnymi, zaczyna mieć różne rozterki i musi to sam załatwić i z sobą i z Bogiem.
#7
Wiem, że temat niewyczerpany.
To taką mała prowokacjaWink
(2017-08-06, 12:31 PM)joann071 napisał(a): Mogłabym to wytłumaczyć w oddzielnym poście na przykładzie wstrętu do rozwodnika nie wierzącego, a równocześnie usprawiedliwieniu tego samego grzechu w Zborach i KK. Ale nie wiem, czy warto o tym pisać oddzielnie? Pozdrawiam.

Można oddzielnie, a można i tutaj. W końcu hipokryzja to też jedna z przyczyn pączkowanie kościołów.
#8
Proponuję przenieść ten ostatni temat do nowego wątku, żeby w temacie o denominacjach było o denominacjach.

A rozczłonkowanie ewangelicznych grup chrześcijańskich na najróżniejsze kościoły nie tylko świadczy o chęci władzy, sekciarskości podejścia, nietolerancji dla różnic itd.

Bo jeżeli by tego wszystkiego nie było, to proces dzielenia się ludzi na różne grupy też by istniał, i bardzo dobrze, że by istniał. Tak samo jak dziecko wyprowadza się od rodziców i mieszka oddzielnie a nie w jednym wielkim domu u pradziadka, tak samo różni ludzie niech sobie współpracują chrześcijańsko w oddzielnych grupkach.

Jeżeli tylko pamiętają, że są częścią jednej wielkiej grupy, to problemu w tym nie widzę. Przeciwnie, wydaje mi się to zdrowe i naturalne.

Bo czy tata z mamą powinni mieszkać oddzielnie niż ich dzieci z własnymi małżonkami i dziećmi? Pewnie, czemu nie. Więc dlaczego zakładać z góry że w jednym mieście nie może być 10 różnych grup chrześcijańskich? Bo nam dał przykład Kościół Katolicki, że tylko to co zunifikowane to słuszne?

Problem nie w tym, że rodzina pradziadka mieszka w 10 różnych domach, zamiast w jednym wielkim. Problem wtedy, kiedy te domy nie chcą się znać między sobą, nie współpracują, nie lubią się już nawet. Kiedy różnice są pretekstem do tworzenia atmosfery wrogości, do konkurencji o zdobycze. Kiedy nie odwiedzają się i nie szanują.

Kiedy mieszkałem w Krakowie nie w tym widziałem problem, że są baptyści i zielonoświątkowcy i spotykają się oddzielnie. Dobrze, że tak było - ja chodziłem sobie to tu, to tam i jeszcze w inne miejsca. Problem widziałem w tym, że problem był z organizowaniem wspólnych przedsięwzięć, z tym, że okazje do współpracy były marnowane, że wielu ludziom podobała się sytuacja kiedy baptyści zupełnie ignorują istnienie zielonoświątkowców, i odwrotnie.

Bywało, że udawała się ta współpraca. Zwłaszcza młodzi ludzie pięknie się różnili lubiąc się jednocześnie. Z czasem izolacja zrobiła się większa. Jak jest teraz, nie wiem. Ale coś mi się zdaje, że daleko do tego, co chcielibyśmy widzieć.
#9
(2017-08-13, 11:39 AM)Martin napisał(a): Proponuję przenieść ten ostatni temat do nowego wątku, żeby w temacie o denominacjach było o denominacjach.

Zgodnie z sugestią, ostatni post Joann071, przeniosłem do wątku o rozwodach
http://www.nieprofesjonalisci.com/showth...ozw%C3%B3d
#10
(2017-08-13, 11:39 AM)Martin napisał(a): Proponuję przenieść ten ostatni temat do nowego wątku, żeby w temacie o denominacjach było o denominacjach.

A rozczłonkowanie ewangelicznych grup chrześcijańskich na najróżniejsze kościoły nie tylko świadczy o chęci władzy, sekciarskości podejścia, nietolerancji dla różnic itd.

Bo jeżeli by tego wszystkiego nie było, to proces dzielenia się ludzi na różne grupy też by istniał, i bardzo dobrze, że by istniał. Tak samo jak dziecko wyprowadza się od rodziców i mieszka oddzielnie a nie w jednym wielkim domu u pradziadka, tak samo różni ludzie niech sobie współpracują chrześcijańsko w oddzielnych grupkach.

Jeżeli tylko pamiętają, że są częścią jednej wielkiej grupy, to problemu w tym nie widzę. Przeciwnie, wydaje mi się to zdrowe i naturalne.

Bo czy tata z mamą powinni mieszkać oddzielnie niż ich dzieci z własnymi małżonkami i dziećmi? Pewnie, czemu nie. Więc dlaczego zakładać z góry że w jednym mieście nie może być 10 różnych grup chrześcijańskich? Bo nam dał przykład Kościół Katolicki, że tylko to co zunifikowane to słuszne?

Problem nie w tym, że rodzina pradziadka mieszka w 10 różnych domach, zamiast w jednym wielkim. Problem wtedy, kiedy te domy nie chcą się znać między sobą, nie współpracują, nie lubią się już nawet. Kiedy różnice są pretekstem do tworzenia atmosfery wrogości, do konkurencji o zdobycze. Kiedy nie odwiedzają się i nie szanują.

Kiedy mieszkałem w Krakowie nie w tym widziałem problem, że są baptyści i zielonoświątkowcy i spotykają się oddzielnie. Dobrze, że tak było - ja chodziłem sobie to tu, to tam i jeszcze w inne miejsca. Problem widziałem w tym, że problem był z organizowaniem wspólnych przedsięwzięć, z tym, że okazje do współpracy były marnowane, że wielu ludziom podobała się sytuacja kiedy baptyści zupełnie ignorują istnienie zielonoświątkowców, i odwrotnie.

Bywało, że udawała się ta współpraca. Zwłaszcza młodzi ludzie pięknie się różnili lubiąc się jednocześnie. Z czasem izolacja zrobiła się większa. Jak jest teraz, nie wiem. Ale coś mi się zdaje, że daleko do tego, co chcielibyśmy widzieć.

Zgadzam się z Tobą Martin. A zbory jak są duże, nie chcą, ze sobą współpracować, bo każdy chce mieć wiernych na własny rachunek. Pewnie chodzi też o dziesięcinę Tongue


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości