Konq,
Przede wszystkim to wyluzuj.
Nie chciałem wytykać błędu. Jeśli Cię uraziłem to przepraszam.
Wyjaśnię z czego to wynikało. Od paru lat czytam co piszesz, inteligentny gość jesteś, poruszałeś wielokrotnie dużo bardziej skomplikowane tematy i w zwyczajny sposób zdziwiło mnie że podajesz w wątpliwość to, że bryły o podobnej wyporności mogą mieć znacząco różne kształty i długość.
Dlatego zapytałem jak to, że deklaruję wiarę w Boga i zamieściłem tą informację ze strony „grupy religijnej” mogło wpłynąć u Ciebie na ocenę argumentów które podałem.
Na takie pytania odpowiedź: „to jest kłamstwo” nie jest chyba najlepsza?
Tłumaczysz się potem, ale nie chcę ciągnąć tematu i naukowo udowadniać, że wszyscy ulegamy błędom poznawczym.
Jeśli uważasz, że jesteś jednak wyjątkiem na który nie mają wpływu np wewnętrzne przekonania i zaciemniająca rzeczywisty obraz sytuacji wiara w autorytety, to nie będę na siłę wyprowadzał Cię z tego przekonania.
Wracając do dyskusji na temat potopu itp, to na spokojnie ciekawie się nawet o tym gada, ale „naukowe” tłumaczenie, które proponujesz jest nadal tylko - w moim przekonaniu - szukaniem prawdy o całym domu pod jakimś tam małym stołem w rogu pokoju.
Albo jest jak opisywanie całego słonia po pomacaniu tylko jakiejś jednej części jego ciała. Słoń jest bardziej jak twardy kieł czy miękka trąba? A może płaski jak ucho?
Bóg korzystając z nadludzkich, niezrozumiałych do końca przez nas możliwości i warunków urządził na Ziemi potop. Przyjacielowi wytłumaczył co ma zrobić by wraz z rodziną i całym zwierzyńcem mógł przeżyć. Zapakował ich potem w arkę (zrobioną zresztą przez nich zgodnie z projektem) i zamknął za nimi drzwi. Skoro Bóg to sobie wszystko wcześniej zaplanował i dopilnował by stało się jak zaplanował to czy rozsądne jest by zakładać, że od tego momentu Noe, zwierzęta i rośliny zdane były tylko na łaskę i niełaskę przypadkowych/nieprzypadkowych żywiołów?
Czasami dam się wkręcić w jakąś dyskusję, bo jak czytam np o tym jak ktoś przekonuje że roślinność nie mogła przetrwać bo udowodnił to naukowo ktoś kto trzymał pod wodą drzewo albo jakąś trawę, to zwyczajnie nie usiedzę.
Często potem pukam się jednak w głowę, bo taka sytuacja kojarzy mi się ze scenką gdy na dachu budynku, który zostanie za chwilę wyburzony kilku poważnych dziadków uparcie dyskutuje na temat tego który z nich ma fajniejsze wnuki.
Uważam, że najmądrzejsze i najważniejsze co możemy zrobić to szukanie w Biblii - instrukcji od Boga informacji, które mogą podpowiedzieć to co możemy zrobić/czego nie robić by zyskać Boże uznanie. Co możemy zrobić by poprawiać relacje z Nim i przez to mieć możliwość wpasować się w Boże zamierzenie. To jest prawda, która jest nieporównanie ważniejsza od tego czy Noe miał w swoim zwierzyńcu pandę i czy ma ona więcej wspólnego z niedźwiedziem czy z szopem.
Ciekawe kwestie jednak jeszcze poruszasz i chyba znowu dam się wkręcić.
Postaram się stawiać więcej pytań niż twierdzeń, bo nadal mi jest jeszcze przykro jak zarzuciłeś mi kłamstwo...
Piszesz:
„Obecny skład atmosfery świadczy o tym, że nie mógł on powstać w wyniku osuszania wody. Przy założeniu, że woda nie mogła wydostać się inaczej z ziemi (zamknęły się otchłanie) podczas osuszania wody (przez suchy wiatr), stężenie wodoru w atmosferze dwukrotnie przeważałoby wartość tlenu (dwie cząstki wodoru na jeden atom tlenu w cząsteczce wody). Oczywiście można dumać co się stało taką masą wodoru po powodzi, ale nawet krótkotrwałe działanie takiej ilości niezwiązanego wodoru na organizmy żywe, po prostu by je zabiło.”
Z tego co piszesz to wygląda na to, że osuszenie wody przez wiatr nie jest rzeczywiście najbardziej rozsądnym wytłumaczeniem tego co się stało z całą tą masą wody.
Z tego co pamietam jednak ze szkoły to woda pokrywa ponad 70% powierzchni Ziemi. Średnia głębokość mórz jest też znacznie wyższa niż średnia wysokość lądów. Gdyby te różnice choć teochę wyrównać to nic by znad powierzchni wody na Ziemi nie wystawało. Dodaj do tego jeszcze wodę zamrożoną w lodowcach i wody podziemne a okaże się że ta woda która zalała Ziemię mogła zostać pomysłowo rozmieszczona właśnie w taki sposób. Wygląda na to, że nie trzeba było osuszać wody.
Dalej piszesz:
„Druga sprawa z tym związana to kwestia równowagi biologicznej i wymiany tlenu pomiędzy zwierzętami, a drzewami. OK, załóżmy, że jakieś wyjątkowe drzewa przetrwały tę powódź. Drzewo jednak potrzebują, aby rozpocząć wegetację dwutlenku węgla, ten jest wytwarzany głównie przez zwierzęta, chyba nikt mi nie wmówi, że te "kilka zwierząt" z Arki napędziło w krótkim czasie takie stężenie dwutlenku węgla do atmosfery, że mogły odczuć go rośliny w Ameryce Południowej. Przy czym przez odpowiednie stężenie mam na myśli przewagę nad nadprodukcją tlenu (i wodoru) i nadprodukcją tlenu z oceanów (bo rozumiem, że glonom nic się nie stało).”
Jak słusznie zauważyłeś dwutlenek węgla „jest wytwarzany głównie przez zwierzęta”
Jaką część tych zwierząt stanowią jednak zwierzęta lądowe a jaką te co żyją w wodzie? Czy nie skupiłeś się zbytnio na „kilku zwierzętach z arki”?
To nie jest też jedyny sposób powstawania dwutlenku węgla. Wg strony nie związanej z jakąś grupą religijną tworzy się też np przy „utlenianiu i fermentacji substancji organicznych.”
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Dwutlenek_węgla
Wyobraź sobie teraz jeszcze sytuację po potopie.
Co się stało z tymi wszystkimi zwierzętami i ludźmi, którzy zginęli w potopie? Czy ich rozkładające się szczątki mogły mieć jakiś pozytywny wpływ na przetrwanie roślinności?
A może tego akurat zabrakło naukowcowi, z przykładu ktory wcześniej podałeś? Temu gościowi, który wyrwał drzewo z ziemi, potem „zasuszył” je w wodzie, a gdy wsadził je potem w laboratorium do „rzyznej ziemi” to już drzewko nie odrosło? Po potopie mogło być łatwiej na Ziemi o dwutlenek węgla niż w tamtym laboratorium.
Dwutlenek węgla też jakoś nieodparcie nasuwa mi skojarzenia z tym czym palę w piecu. Czy powstanie węgla może mieć jakiś związek z jakąś nadprodukcją dwutlenku węgla albo rozkładem roślin i zwierząt?
Niekoniecznie akurat tych, które załapały się na miejsce w arce.
Przemeks,
Ciekawa ta informacja o drzewie mającym znacznie starsze korzenie od pnia.
Są na świecie jeszcze rzeczy, które nie śniły się naukowcom.
Przede wszystkim to wyluzuj.
Nie chciałem wytykać błędu. Jeśli Cię uraziłem to przepraszam.
Wyjaśnię z czego to wynikało. Od paru lat czytam co piszesz, inteligentny gość jesteś, poruszałeś wielokrotnie dużo bardziej skomplikowane tematy i w zwyczajny sposób zdziwiło mnie że podajesz w wątpliwość to, że bryły o podobnej wyporności mogą mieć znacząco różne kształty i długość.
Dlatego zapytałem jak to, że deklaruję wiarę w Boga i zamieściłem tą informację ze strony „grupy religijnej” mogło wpłynąć u Ciebie na ocenę argumentów które podałem.
Na takie pytania odpowiedź: „to jest kłamstwo” nie jest chyba najlepsza?
Tłumaczysz się potem, ale nie chcę ciągnąć tematu i naukowo udowadniać, że wszyscy ulegamy błędom poznawczym.
Jeśli uważasz, że jesteś jednak wyjątkiem na który nie mają wpływu np wewnętrzne przekonania i zaciemniająca rzeczywisty obraz sytuacji wiara w autorytety, to nie będę na siłę wyprowadzał Cię z tego przekonania.
Wracając do dyskusji na temat potopu itp, to na spokojnie ciekawie się nawet o tym gada, ale „naukowe” tłumaczenie, które proponujesz jest nadal tylko - w moim przekonaniu - szukaniem prawdy o całym domu pod jakimś tam małym stołem w rogu pokoju.
Albo jest jak opisywanie całego słonia po pomacaniu tylko jakiejś jednej części jego ciała. Słoń jest bardziej jak twardy kieł czy miękka trąba? A może płaski jak ucho?
Bóg korzystając z nadludzkich, niezrozumiałych do końca przez nas możliwości i warunków urządził na Ziemi potop. Przyjacielowi wytłumaczył co ma zrobić by wraz z rodziną i całym zwierzyńcem mógł przeżyć. Zapakował ich potem w arkę (zrobioną zresztą przez nich zgodnie z projektem) i zamknął za nimi drzwi. Skoro Bóg to sobie wszystko wcześniej zaplanował i dopilnował by stało się jak zaplanował to czy rozsądne jest by zakładać, że od tego momentu Noe, zwierzęta i rośliny zdane były tylko na łaskę i niełaskę przypadkowych/nieprzypadkowych żywiołów?
Czasami dam się wkręcić w jakąś dyskusję, bo jak czytam np o tym jak ktoś przekonuje że roślinność nie mogła przetrwać bo udowodnił to naukowo ktoś kto trzymał pod wodą drzewo albo jakąś trawę, to zwyczajnie nie usiedzę.
Często potem pukam się jednak w głowę, bo taka sytuacja kojarzy mi się ze scenką gdy na dachu budynku, który zostanie za chwilę wyburzony kilku poważnych dziadków uparcie dyskutuje na temat tego który z nich ma fajniejsze wnuki.
Uważam, że najmądrzejsze i najważniejsze co możemy zrobić to szukanie w Biblii - instrukcji od Boga informacji, które mogą podpowiedzieć to co możemy zrobić/czego nie robić by zyskać Boże uznanie. Co możemy zrobić by poprawiać relacje z Nim i przez to mieć możliwość wpasować się w Boże zamierzenie. To jest prawda, która jest nieporównanie ważniejsza od tego czy Noe miał w swoim zwierzyńcu pandę i czy ma ona więcej wspólnego z niedźwiedziem czy z szopem.
Ciekawe kwestie jednak jeszcze poruszasz i chyba znowu dam się wkręcić.
Postaram się stawiać więcej pytań niż twierdzeń, bo nadal mi jest jeszcze przykro jak zarzuciłeś mi kłamstwo...
Piszesz:
„Obecny skład atmosfery świadczy o tym, że nie mógł on powstać w wyniku osuszania wody. Przy założeniu, że woda nie mogła wydostać się inaczej z ziemi (zamknęły się otchłanie) podczas osuszania wody (przez suchy wiatr), stężenie wodoru w atmosferze dwukrotnie przeważałoby wartość tlenu (dwie cząstki wodoru na jeden atom tlenu w cząsteczce wody). Oczywiście można dumać co się stało taką masą wodoru po powodzi, ale nawet krótkotrwałe działanie takiej ilości niezwiązanego wodoru na organizmy żywe, po prostu by je zabiło.”
Z tego co piszesz to wygląda na to, że osuszenie wody przez wiatr nie jest rzeczywiście najbardziej rozsądnym wytłumaczeniem tego co się stało z całą tą masą wody.
Z tego co pamietam jednak ze szkoły to woda pokrywa ponad 70% powierzchni Ziemi. Średnia głębokość mórz jest też znacznie wyższa niż średnia wysokość lądów. Gdyby te różnice choć teochę wyrównać to nic by znad powierzchni wody na Ziemi nie wystawało. Dodaj do tego jeszcze wodę zamrożoną w lodowcach i wody podziemne a okaże się że ta woda która zalała Ziemię mogła zostać pomysłowo rozmieszczona właśnie w taki sposób. Wygląda na to, że nie trzeba było osuszać wody.
Dalej piszesz:
„Druga sprawa z tym związana to kwestia równowagi biologicznej i wymiany tlenu pomiędzy zwierzętami, a drzewami. OK, załóżmy, że jakieś wyjątkowe drzewa przetrwały tę powódź. Drzewo jednak potrzebują, aby rozpocząć wegetację dwutlenku węgla, ten jest wytwarzany głównie przez zwierzęta, chyba nikt mi nie wmówi, że te "kilka zwierząt" z Arki napędziło w krótkim czasie takie stężenie dwutlenku węgla do atmosfery, że mogły odczuć go rośliny w Ameryce Południowej. Przy czym przez odpowiednie stężenie mam na myśli przewagę nad nadprodukcją tlenu (i wodoru) i nadprodukcją tlenu z oceanów (bo rozumiem, że glonom nic się nie stało).”
Jak słusznie zauważyłeś dwutlenek węgla „jest wytwarzany głównie przez zwierzęta”
Jaką część tych zwierząt stanowią jednak zwierzęta lądowe a jaką te co żyją w wodzie? Czy nie skupiłeś się zbytnio na „kilku zwierzętach z arki”?
To nie jest też jedyny sposób powstawania dwutlenku węgla. Wg strony nie związanej z jakąś grupą religijną tworzy się też np przy „utlenianiu i fermentacji substancji organicznych.”
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Dwutlenek_węgla
Wyobraź sobie teraz jeszcze sytuację po potopie.
Co się stało z tymi wszystkimi zwierzętami i ludźmi, którzy zginęli w potopie? Czy ich rozkładające się szczątki mogły mieć jakiś pozytywny wpływ na przetrwanie roślinności?
A może tego akurat zabrakło naukowcowi, z przykładu ktory wcześniej podałeś? Temu gościowi, który wyrwał drzewo z ziemi, potem „zasuszył” je w wodzie, a gdy wsadził je potem w laboratorium do „rzyznej ziemi” to już drzewko nie odrosło? Po potopie mogło być łatwiej na Ziemi o dwutlenek węgla niż w tamtym laboratorium.
Dwutlenek węgla też jakoś nieodparcie nasuwa mi skojarzenia z tym czym palę w piecu. Czy powstanie węgla może mieć jakiś związek z jakąś nadprodukcją dwutlenku węgla albo rozkładem roślin i zwierząt?
Niekoniecznie akurat tych, które załapały się na miejsce w arce.
Przemeks,
Ciekawa ta informacja o drzewie mającym znacznie starsze korzenie od pnia.
Są na świecie jeszcze rzeczy, które nie śniły się naukowcom.