2020-09-15, 10:48 PM
Za młodziaka lubiłem czytać fantastykę „naukową”. W jednej z książek (chyba coś z Kira Bułyczowa) była przedstawiona ewolucja, która następowała w przyspieszonym, obserwowalnym tempie. Fajnie się to nawet czytało.
Trochę podobne odczucia mam jak czytam to co piszą wierzący w ewolucję.
Fajnie się czyta, ale w realu, jak wyciągamy wnioski z tego co łatwo można zaobserwować, to wszystko wskazuje że tak nie jest. Wszystko co materialne idzie bez serwisowania wyraźnie w stronę destrukcji a nie rozwoju. Jeśli powstaje coś nowego lepszego, to jest w przytłaczającej większości (jeśli nie wyłącznie) efektem działania czyjegoś intelektu i wykonania.
Pierdyliardy lat byłyby w takiej sytuacji, bardziej argumentem przeciwko ewolucji niż za.
Stosunek liczby pojawiania się samoczynnych zmian negatywnych/destrukcyjnych do takich, które można by uznać za coś pozytywnego, jest tak korzystny dla destrukcji, że z prostej logiki wynika, w którą stronę zmierzają takie zmiany.
Gdyby Bóg nie wklepał w kod organizmów żywych, przydatnych ograniczeń to byłoby jeszcze znacznie gorzej. (imo)
Co do wirusów to nie wiem po co miałyby być. Biblia o tym nie mówi. Można tylko gdybać.
Więc pogdybam
W przesadnie sterylnych warunkach tracimy odporność.
Jak jest zbyt komfortowo to znacznie łatwiej o lenistwo
Organizm gdy nie musi bronić się przed negatywnymi bodźcami to jest bardziej podatny na infekcje, alergie itp. Trudniej sprostać zmianom.
W idealnym środowisku miałoby więc sens umieścić w środowisku jakieś bodźce, które nie pozwalają by system odpornościowy zanikł lub „popadł w lenistwo”.
Dziecko które nie jest wychowywane w przesadnie sterylnych warunkach jak zje cukierka z ziemi to raczej nic mu się nie stanie.
Jak wiejski Burek zje kość, którą skitrał parę tygodni wcześniej to też mu nic nie będzie.
Jeśli system odpornościowy - na skutek zbyt komfortowych warunków - nie wytworzył się, lub działa źle, to zjedzenie czegoś brudnego lub nadpsutego dobrze się nie skończy.
Wydaje mi się, że Bóg przewidział też to, że trzeba też przygotować nas chociaż na niektóre sytuacje będące wynikiem ludzkiej chciwości i głupoty.
Gdy jest okazja zarobić, poczuć się lepiej, wyręczyć się kimś itp, to często niestety przestaje się liczyć dobro bliźniego. Wynika to najogólniej mówiąc głównie z braku odpowiedzialności. Odpowiedzialności przed kimś kto jest dla nas ważny lub kto nas z tego rozliczy.
Paradoksalnie bardziej odpowiedzialny jest często ktoś, kto nie wierzy w Boga. Nie boi się, że Bóg go kiedyś rozliczy, bo w Boga nie wierzy, ale czuje np odpowiedzialność wobec systemu wartości lub innych ludzi. Żyjących teraz, albo w przyszłości.
Przyjmujemy w pokarmach i w powietrzu tyle różnego rodzaju trucizn i śmieci, że gdyby Bóg nas na to nie przygotował to byśmy najzwyczajniej dawno już tego nie przeżyli. (imo).
Nie wiem, gdybam.
Niestety co jakiś czas - na skutek ludzkiej głupoty albo celowego działania - coś co nie jest groźne w określonych warunkach, zostaje rozniesiona po świecie i zbiera krwawe żniwo.
Jak po drodze się coś zmieni, to też nic fajnego z tego raczej nie wyjdzie.
Przy okazji pokazuje też w którą stronę idą mutacje.
Taki prztyczek w nos dla wyznawców „fantastyki naukowej” wierzących w to, że niekontrolowane mutacje to jednak coś fajnego.
Trochę podobne odczucia mam jak czytam to co piszą wierzący w ewolucję.
Fajnie się czyta, ale w realu, jak wyciągamy wnioski z tego co łatwo można zaobserwować, to wszystko wskazuje że tak nie jest. Wszystko co materialne idzie bez serwisowania wyraźnie w stronę destrukcji a nie rozwoju. Jeśli powstaje coś nowego lepszego, to jest w przytłaczającej większości (jeśli nie wyłącznie) efektem działania czyjegoś intelektu i wykonania.
Pierdyliardy lat byłyby w takiej sytuacji, bardziej argumentem przeciwko ewolucji niż za.
Stosunek liczby pojawiania się samoczynnych zmian negatywnych/destrukcyjnych do takich, które można by uznać za coś pozytywnego, jest tak korzystny dla destrukcji, że z prostej logiki wynika, w którą stronę zmierzają takie zmiany.
Gdyby Bóg nie wklepał w kod organizmów żywych, przydatnych ograniczeń to byłoby jeszcze znacznie gorzej. (imo)
Co do wirusów to nie wiem po co miałyby być. Biblia o tym nie mówi. Można tylko gdybać.
Więc pogdybam
W przesadnie sterylnych warunkach tracimy odporność.
Jak jest zbyt komfortowo to znacznie łatwiej o lenistwo
Organizm gdy nie musi bronić się przed negatywnymi bodźcami to jest bardziej podatny na infekcje, alergie itp. Trudniej sprostać zmianom.
W idealnym środowisku miałoby więc sens umieścić w środowisku jakieś bodźce, które nie pozwalają by system odpornościowy zanikł lub „popadł w lenistwo”.
Dziecko które nie jest wychowywane w przesadnie sterylnych warunkach jak zje cukierka z ziemi to raczej nic mu się nie stanie.
Jak wiejski Burek zje kość, którą skitrał parę tygodni wcześniej to też mu nic nie będzie.
Jeśli system odpornościowy - na skutek zbyt komfortowych warunków - nie wytworzył się, lub działa źle, to zjedzenie czegoś brudnego lub nadpsutego dobrze się nie skończy.
Wydaje mi się, że Bóg przewidział też to, że trzeba też przygotować nas chociaż na niektóre sytuacje będące wynikiem ludzkiej chciwości i głupoty.
Gdy jest okazja zarobić, poczuć się lepiej, wyręczyć się kimś itp, to często niestety przestaje się liczyć dobro bliźniego. Wynika to najogólniej mówiąc głównie z braku odpowiedzialności. Odpowiedzialności przed kimś kto jest dla nas ważny lub kto nas z tego rozliczy.
Paradoksalnie bardziej odpowiedzialny jest często ktoś, kto nie wierzy w Boga. Nie boi się, że Bóg go kiedyś rozliczy, bo w Boga nie wierzy, ale czuje np odpowiedzialność wobec systemu wartości lub innych ludzi. Żyjących teraz, albo w przyszłości.
Przyjmujemy w pokarmach i w powietrzu tyle różnego rodzaju trucizn i śmieci, że gdyby Bóg nas na to nie przygotował to byśmy najzwyczajniej dawno już tego nie przeżyli. (imo).
Nie wiem, gdybam.
Niestety co jakiś czas - na skutek ludzkiej głupoty albo celowego działania - coś co nie jest groźne w określonych warunkach, zostaje rozniesiona po świecie i zbiera krwawe żniwo.
Jak po drodze się coś zmieni, to też nic fajnego z tego raczej nie wyjdzie.
Przy okazji pokazuje też w którą stronę idą mutacje.
Taki prztyczek w nos dla wyznawców „fantastyki naukowej” wierzących w to, że niekontrolowane mutacje to jednak coś fajnego.